Rano obudził mnie budzik. Po cichu poszłam do swojego pokoju żeby
nie obudzić Niall'a. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do
walizki, umyłam się ubrałam w
To i
zrobiłam luźnego koczka. Poszłam do blondynka bo musimy być
niedługo na lotnisku. Potrząsnęłam go za ramie i zawołałam
-Niall wstawaj
-Co? To już?
-Tak, idź się wykąp ja zrobię śniadanie
-Ok..-nie był w najlepszy stanie, ale nie dziwię mu się. Poszłam
do kuchni, a tam siedzieli już wszyscy
-A co wy tu robicie?-zapytałam ze zdziwienie
-Lecimy wszyscy do Irlandii, Niall nas potrzebuje
-Jesteście najlepsi
-Wiemy-wyszczerzył się Lou. Gdy kończyłam robić posiłek
Irlandczyk wszedł do kuchni. Chciał już pytać, ale Liam uprzedził
go
-Lecimy z tobą, i nie przyjmujemy sprzeciwu-chłopak nic nie
odpowiedział tylko usiadł przy stole. Zjedliśmy i ruszyliśmy do
aut. Przez całą drogę próbowałam nawiązać jakikolwiek kontakt
z Niall'em ale on mnie zbywał. Jak próbowałam go dotknąć, złapać
za ręka cokolwiek od razu się odsuwał. Oczy mi się zeszkliły
więc spuściłam głowę żeby nikt tego nie widział. Było mi
przykro bo tak bardzo się starałam a on nic...Wysiedliśmy, szłam
sama na końcu ciągnąc za sobą walizkę, aż w pewnym momencie
poczułam rękę na ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam Zayna
-Wszystko ok Cassie?
-Tak jasne, chodźmy już-sztucznie się uśmiechnęłam aby się nie
martwił. W samolocie usiadła obok Zayna który od razu zasnął.
Cały czas zastanawiałam się co robię nie tak. Rozumiem że jest
mu ciężko ale to chyba ja zrobiła coś źle...nie potrafię sobie
chyba z tym wszystkim poradzić. Łzy zaczęły powoli spływać po
moich policzkach, a ja siedziałam i gapiła się bezmyślnie w okno,
po prostu nie wiedziałam co robić...
W końcu dolecieliśmy, obudziłam mulata i wszyscy razem poszliśmy
po bagaże. W pewny momencie nasze spojrzenia się spotkały.
Blondynek patrzył na mnie tymi lazurowymi opuchniętymi od płaczu
oczami, poczułam że zaraz znów pociekną mi łzy więc odwróciłam
wzrok. Byłam trochę zdenerwowana spotkaniem z rodziną Niall'a ale
już było za późno aby wracać. Weszliśmy do domu, chłopcy po
kolei witali się z domownikami a ja stałam i przyglądałam się
temu obrazkowi. Pierwsza zauważyła mnie mama chłopaka i
szturchnęła Hazze który już po chwili był przy mnie
-A to jest Kasandra, nasza najlepsza przyjaciółka
-Miło mi państwa poznać-powiedziałam niepewnie widząc ich miny
-Nam ciebie również, jestem mamą Niall'a a to mój mąż-wskazała
na mężczyznę który uśmiechał się delikatnie-to może Niall
zaprowadź koleżankę do pokoju gościnnego, wy chłopcy wiecie
gdzie iść
-Jasne-odpowiedzieli chórkiem. Blondyn wziął moja walizkę i bez
słowa prowadził. Gdy doszliśmy do pomieszczenia złapałam go za
rękę i zapytałam
-Niall wszystko w porządku, może chcesz pogadać-przez chwilę się
wahał ale w końcu powiedział łamiącym się głosem
-Nic nie jest w porządku, a ty akurat najmniej możesz mi
pomóc!-wyszedł trzaskając drzwiami a ja poczułam ukłucie w
sercu. Nigdy nie spodziewała bym się po nim aż tak okropnych słów,
myślałam że jest inny, delikatny i wrażliwy, a teraz zachował
się jak zimny bezuczuciowy drań. Usiadłam na łóżku i próbowałam
powstrzymać płacz. Nie udało się, po chwili siedziałam cała we
łzach...
Ktoś zapukał do drzwi, otarłam mokre policzki i podeszłam do
drzwi, był to Louis
-Cassie co się stało?-zapytał z troską w głosie
-Nic, nie ważne...A ty co tam chciałeś?-próbowałam się
uśmiechnąć ale słabo mi to wyszło
-Zawołać cię na kolacje
-To chodźmy-Lou zagrodził i przejście ręką
-Nie dopóki nie powiesz mi o co chodzi-westchnęłam i wyszeptałam
-O Niall'a...
-Mogłem się domyślić, zrobił ci coś?
-Nie no co ty, po prostu tak jakby się pokłóciliśmy...Chodźmy
-Ok ale później o tym pogadamy??
-Dobra-zgodziłam się tylko dlatego że nie miałam już siły się z nim kłócić, zresztą i tak bym nie wygrała. Zeszliśmy do kuchni gdzie wszyscy już siedzieli przy stole.
Od razu wzrok był zawieszony na mnie, głupia ja przecież mam
pewnie opuchnięte oczy i rozmazany makijaż. Szybko usiadłam i
zaczęliśmy jeść. Przy obiedzie poprawił mi się trochę humor bo
chłopcy co chwila mnie rozśmieszali, a Niall no właśnie...on ani
razu na mnie nie spojrzał, zresztą patrzył tylko w swój talerz z
którego zniknęły tylko śladowe ilości jedzenia. Jego rodzina
jest bardzo miła, tak jak on...Po zjedzeniu wszystkiego
zaczęliśmy rozchodzić się aby odpocząć po podróży, ja też
chciałam iść do „swojego” pokoju ale Lou z Harrym zaciągnęli
mnie do nich, zamknęli drzwi i posadzili między sobą na łóżku...
*********************************************************************************
Hej:)
Słuchajcie mam prośbę, widzę że codziennie jest co najmniej 20 wejść, więc proszę niech każdy kto przeczyta zostawi po sobie komentarz. Napiszcie cokolwiek, po prostu żebym wiedziała ile was tu kochani jest :)Może postaracie się o 7 komentów??;)
A i oczywiście bardzo dziękuję że mam tak dużo wejść:)
Ten rozdział dedykuję Oli z którą ostatnio ciekawie sobie pogadałam na różne tematy (dobrze że mam GG;)
A i oczywiście jeśli chcecie piszcie do mnie na GG to będę was powiadamiać o nowych rozdziałach, albo po prostu popiszemy sobie:) Moje gg 32870242
Wasza Ola
świetny rozdział mordko ;* :)
OdpowiedzUsuńRozdział troszke smutny ale świetny :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedyka , miło mi :)
Superowy smutny trochę
OdpowiedzUsuńpisz szybko następny :**
buźaki:))
Fantastyczny rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny:)
jutro wyjezdzam ale napewno znajde sposob aby przeczytactego Bloga :*
pozdrawiam <3
P.S juz nie moge sie doczekac na nastepny rozdzial i umieram z ciekawosci rozmowy bohaterow :*
Świetny Blog :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam go :*
zgadzam sie z moim przed mowca :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny uwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńnigdy nie czytalam lepszego bloga :)