I need you here with me now

I need you here with me now
Blog o Niallu Horanie :*

28 grudnia 2013

BARDZO WAŻNE MORDKI

HEJ
Słuchajcie jest taka sprawa. Ja wiem że już długo nic nie dodaje, ale tu chodzi o to, że nie mam żadnej motywacji i ciężko mi pisać :)
Wybaczcie 
Może zróbmy tak, ze pod tym postem dodają byle jaki komentarz (oczywiście będę wdzięczna jeśli będzie motywujący ;p)abym tylko wiedziała, ze serio chcecie czytać te moje wypociny ;p
Kocham was, ale chyba o tym zapomniałyście...
Błagam napiszcie mi cos od siebie, potrzebuję was, bo bez was ja jestem niczym:)
Kocham
Wasza Lexy 

01 grudnia 2013

Rozdział 100

*Z perspektywy Harry'ego*

Ocknąłem się słysząc dziwne pikanie. Otwarłem zaspane oczy i dotarło do mnie co tak pika. Maszyna do którego była przypięta Cassie strasznie szalała. Dziewczyna spała a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wystraszony podniosłem się z miejsca i wybiegłem na korytarz w poszukiwaniu kogoś kto się na tym zna
-Siostro!-krzyknąłem za pielęgniarką gdy tylko ja ujrzałem-proszę szybko przyjść do pokoju 102 nie wiem co się dzieje-krzyknąłem drżącym głosem
Popędziłem wraz z pielęgniarką do pokoju przyjaciółki i zdenerwowany czekałem aż mi powie co się dzieje
-Musi pn wyjść-zwróciła się do mnie
-Ale co się dzieje? Co jej jest-zapytałem wystraszony
-Nie ma teraz na to czasu, później ktoś po pana przyjdzie na razie proszę czekać
Kobieta wyrzuciła mnie na korytarz w totalnym szoku. Chwile stałem nie wiedząc co robić i myśleć, aż w końcu wydobyłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Niallera
-Co się stało?-zapytał od razu
-Nie wiem...Coś jej jest...ja...ona, bo
-Zaraz tam będę-mruknął i się rozłączył
Usiadłem na plastikowym krzesełku i schowałem twarz w dłonie. Strasznie się balem o Nią. To moja najlepsza przyjaciółka. Z nią zawsze mogę o wszystkim pogadać i wiem, że zawsze zrozumie i mi pomoże. Na musi żyć. Niall sobie bez niej nie poradzi. To ona daje mu siłę do życia. Ez niej już nie będzie tego samego Niall'a.
-Harry!-z zamyślenia wyrwał mnie krzyk. Podniosłem głowę i zobaczyłem że chłopaki biegną już w moją stronę
-Co się stało?-zapytał Liam gdy już był przy mnie
-Nie wiem nagle zaczęło coś pikać i kazali mi wyjść...
-Nie powinienem jej tutaj zostawiać-zaczął Horan
-Niall i tak byś nic nie zrobił...-zignorował to co powiedziałem i rzekł odwracając głowę
-Trzeba zadzwonić do Paula. Proszę zajmijcie się tym. Ja nie dam rady
-Jasne-szepnął Zayn i odszedł przykładając słuchawkę do ucha
Przyjrzałem się przez chwilę blondynowi. Starał się ukryć uczucia i być opanowanym, lecz w jego oczach widziałem, ze jest przerażony
Czekaliśmy tak jeszcze ponad godzinę i w tym czasie dojechał do nas Paul z żoną. Aż dziwne, że ta kobieta się tutaj pojawiła, z tego co Cass nam mówiła nigdy nie zależało jej na rodzinie. Zresztą sami zdążyliśmy się już o tym doskonale przekonać.
Na szczęście w końcu z sali wyszedł lekarz. Widząc go wszyscy wstaliśmy i z wyczekiwaniem czekaliśmy co nam powie. On zmierzył wzrokiem wszystkich i odezwał się do Paula
-Muszę z Państwem porozmawiać na osobności o stanie Pacjentki
-Proszę mówić teraz. To też jest jej rodzina-rzekł mężczyzna. Widziałem, ze matka Cassie jest lekko oburzona tym iż tak nas nazwał ale nikt o to teraz nie dbał.
-No dobrze. Więc zauważyliśmy bardzo szybko postępujące zmiany i sytuacja jest poważna
-Panie doktorze co jej jest?-zapytał drżącym głosem Niall
-Ma poważną wade serca i bez operacji nie przeżyje nawet tygodnia-wszyscy patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczami i nie byliśmy w stanie wypowiedzieć ani słowa. Tylko Niall szybko się otrząsnął po usłyszeniu tej informacji, lub w ogóle ona do niego nie dotarła
-Pieniądze nie grają tu żadnej roli, proszę robić co trzeba zeby żyła-rzekł blondyn
-Chłopcze, ona potrzebuje nowego serca, bo jej już nie daje rady. A to wcale nie jest takie proste. Wiele osób czeka w tej kolejce i nawet pieniądze tutaj nie pomogą.
-To pozwoli pan jej tak po prostu umrzeć?!-krzyknął chłopak mierząc mężczyznę w kitlu nienawistnym spojrzeniem
-Robimy co możemy, lecz na razie pozostaje nam czekanie. Pójdę teraz opisać przypadek pacjentki i wpiszę ją na listę oczekujących. Nic więcej nie mogę zrobić-odparł mężczyzna chłodno i odszedł

*Z perspektywy Niall'a*


Nic nie może zrobić?! Moja miłość umiera a on nic nie może zrobić?! Kopnąłem wściekły w jedno z białych plastikowych krzeseł.
-Niall uspokój się-szepnął Liam kładąc mi rękę na ramieniu
-Mam się uspokoić? Moja dziewczyna może umrzeć a ja mam być spokojny? Chyba kpisz! Co ty byś zrobił gdyby to Dan była na jej miejscu, co?! Robił byś dokładnie to samo! Więc nie pieprz mi teraz że mam być spokojny-wykrzyczałem i rozejrzałem się po korytarzu. Paul właśnie rozmawiał przez telefon, jego żona siedziała skulona na krześle, Lou i Harry trwali w uścisku, Zayn właśnie próbował odpalić papierosa pod znakiem o zakazie palenia, a Liam wpatrywał się we mnie z troską. Nie umiałem być teraz już nawet wściekły. Rzuciłem się przyjacielowi w ramiona i zacząłem płakać, Moja Cassie...Moja Malutka...Ona może umrzeć. A bez niej mój swiat nie będzie istnieć, ja bez niej będę niczym. Nie przeżyję nawet dnia bez niej. Za bardzo ją kocham by pozwolić jej odejść na tamten świat. Muszę coś zrobić, by moja Księżniczka żyła. Już chyba nawet wiem co...
Odsunąłem się od Liama i ruszyłem wzdłuż korytarza. Na moje usta wkradł się lekki uśmiech, gdyż wpadłem na pomysł. Wbiegłem do windy i parokrotnie nacisnąłem guzik z liczbą 2. Gdy w końcu znalazłem się na odpowiednim piętrze odszukałem gabinet lekarza prowadzącego i wszedłem do niego. Usiadłem na krześle naprzeciw doktora i patrząc mu w oczy zapytałem
-Proszę mi powiedzieć szczerze, ona nie ma szans na przeżycie prawda?
-Jeśli nie dostanie nowego serca to nie. Jej jest za słabe.
-Wie pan, ze pieniądze są nie istotne dla mnie, więc czy one mogą pomóc?
-Przesuną one ja w górę kolejki, ale nawet to nie gwarantuje nam, ze wytrwa tyle.
-Obojętnie czyje to będzie serce
-Tak. Wystarczy by było ono sprawne
-Więc chcę oddać jej moje-rzekłem pewnie patrząc mu w oczy
-Chłopcze zastanów się nad tym dobrze, to poważna decyzja
-Już ja podjąłem. Ono i tak bije tylko dla niej, więc teraz będzie biło w niej.
-Muszę porozmawiać z jej rodzicami czy wyrażają zgodę. Zaraz ich tutaj zawołam.
Rodzice Kasandry patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami już jakieś 10 minut. Przełknąłem głośno ślinę i czekałem na ich reakcję.
-Niall, ale ty nie możesz...
-Owszem, mogę-rzekłem stanowczo i opuściłem gabinet.
Gdy tylko zatrzasnąłem za sobą drzwi cała odwaga ze mnie uleciała i aż zachwiałem się. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem wykonać dalszą część mojego planu...


**********************************************************************************
Hej Mordki
Więc jest to przed ostatni rozdział i chyba trzeba zakończyć tą historię, bo bardzo mało osób komentuje. A to szkoda, bo mam pomysł na dalszą część :)
Więc jeśli czytacie i lubicie tego bloga, no i oczywiście chcecie zebym kontynuowała pisanie go to proszę napiszcie pod tym rozdziałem to. Serio będę wdzięczna, bo nie wiem czy ma sens żebym pisała skoro wam się nie chce komentować...a to przykre :) Proszę piszcie co myślicie rozdziale  i o tym, że to chyba koniec :)
Kocham was
Wasza Lexy :**

03 listopada 2013

rozdział 99

Zostałam poddana masie przeróżnych badań i testów. Gdy lekarz obwieścił mi, że to już koniec byłam tak szczęśliwa, że miałam ochotę rzucić mu się na szyję. Oczywiście nie zrobiłam tego, tylko grzecznie poszłam do sali gdzie czekali już na mnie przyjaciele. Grzecznie położyłam się na niewygodnym szpitalnym łóżku i dałam się podłączyć do kroplówki. Mimo, że zawsze przerażały mnie igły. Ci Kochani Idioci dodali mi otuchy odwracali uwagę od krótkiego zabiegu.
-Ale naprawdę wracajcie na wakacje. Nic mi nie jest-zaczęłam po raz kolejny
-Cassie, gdy miałem złamane serce to byłaś przy mnie?-zapytał Harry
-No tak
-A gdy pokłóciłem się z Lou byłaś przy mnie?-kontynuował
-Tak
-A ja jak się pokłóciłem z Dani to też mi pomagałaś-dodał Li
-I jak zmarła mi babcia to byłaś
-Chłopaki co to ma znaczyć
-Przez to wszystko chcemy powiedzieć, że Ty zawsze przy nas byłaś, więc my teraz też będziemy przy Tobie-rzekł stanowczo Zayn
-I jeśli będziesz sie nas chciała pozbyć, niewiadomo jak mocno to my i tak będziemy tutaj.
-Właśnie. Któryś z nas ciągle będzie przy Tobie
-Jesteście wspaniali-wyszeptałam czując łzy pod powiekami. Wzruszyli mnie.
-Ej Mała tylko nam sie tutaj nie rozklejaj, co?-zaśmiał sie Tommo czochrając mi włosy
-Dobra dobra już nic nie mówię.
Naszą miłą pogawędkę przerwał lekarz. Stanął w drzwiach i odchrząknął. Gdy wszyscy spojrzelismy na niego zaczął:
-Chłopcy, wasza przyjaciółka musi teraz odpocząć. Miała dziś bardzo ciężki dzień, a tak sie składa, ze jest już środek nocy
-Ma Pan rację. Kasandra powinna odpocząć. Tylko mamy prośbę-zaczął dyplomatycznie Liam
-Słucham?
-Czy ktoś mógłby na noc z nią zostać? Bo tak jak pan już wspomniał to właśnie nasza przyjaciółka i bardzo się o nia martwimy
-Rozumiem. Niech ktoś w takim razie zostanie, tylko żeby był tutaj spokój. Panienka Heanson musi odpocząć. Jej stan zdrowia nie jest najlepszy-rzekł patrząc mi w oczy
-Oczywiście rozumiemy. Proszę nam dać chwilę, juz wychodzimy
-Dobrze
Lekarz wyszedł a chłopcy zaczęli rozważać najlepsze opcje tego kto ma zostać. Ich krzykom nie było końca, więc musiałm wkroczyć do akcji
-Li jedź do Danielle, Zayn do Perrie, Louis do El a Ty Niall marsz się przespać. Harry ze mną zostanie, bo wygląda najlepiej z was
-Dzieki Mała. Widzicie, jednak Tequila to zbawienny środek-zaśmiał sie wyganiając chłopaków
Gdy już zostaliśmy sami dokładnie przyjrzałam się chłopakowi. Był opalony i niesforne loki jak zwykle opadały mu na czoło. Wyglądał jak  zwykle wspaniale, lecz coś w jego oczach się zmieniło
-Harry?
-Tak Cassie?
-Czy coś się stało?-zapytałam badawczo mu się przyglądając
-Co masz na myśli Cass?
-No nie wiem, wyglądasz świetnie, ale czuję, ze coś nie gra
-Nie, no co Ty wszystko w porządku
-Dobrze wiesz, że mnie nie oszukasz
-Matko, czy Ty musisz mieć rację?-zapytał ze śmiechem
-Muszę, więc gadaj
-Chodzi o to, że podoba mi się moje życie. Zresztą sama wiesz, że ono jest cudowne i nie zamienił bym go na żadne inne...ale..no właśnie ale na tych wakacjach nie tyle piłem i imprezowałem, co zacząłem przyglądać sie temu wszystkiemu z dystansu. Dostrzegłem rzeczy których wcześniej nie widziałem i zacząłem sie zastanawiać czy tak powinno być. Czy ja właśnie taki powinienem być...Boję sie, ze właśnie popełniam błąd i na starość będę żałował, ze byłęm taki. Chcę sie bawić jak do tej pory, ale chcę być kimś więcej i nie mówię tutaj o karierze. Chcę czuć się dobrym człowiekiem Cassie Nie chcę dłóżej być tym chłopakiem którego media uznają za rozpieszczonego gówniarza. Chcę w końcu przestać być kimś innym. Chcę nareszcie być sobą...Tylko właśnie nie umiem...
-Harry, popatrz ile zdobyłeś do tej pory. Na pewno potrafisz być sobą, muszisz tylko w to uwierzyć i się starać
-A co jeśli inni mnie takiego nie zaakceptują?-wyszeptał spuszczając głowę
-Ci którzy Cię Kochają zrozumeiją i będą cieszyć sie Twoim szczęściem. Zaufaj mi
-Ufam.
-To dobrze. Tęskniłam za Tobą-dodałam. Twarz chłopaka rozświetlił ogromny uśmiech
-Ja za Tobą też Mała. A teraz kładź sie spać. Musisz odpocząć
-Dobrze
-Cały czas tutaj będę. Dobranoc-pocałował mnie czule w czoło.
Teraz już mogłam iść spokojnie spać. Mój przyjaciel czuwa nade mną...

**********************************************************************************
Hej Mordki
Słowo ode mnie : Komentujcie, bo jak nie to to będzie już ostatni rozdział :)
Dziękuję Dobranoc :)

28 października 2013

Rozdział 98

W szpitalu czekali na nas już moi rodzice. Widząc ich ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka. Odwzajemnił ten uścisk czym chciał dodać mi otuchy. wiedziałam, że nie unikniemy konfrontacji z nimi, ale byłam zmęczona mimo, że spałam. Nie chciałam z nikim teraz rozmawiać. Jedyne czego potrzebowałam teraz to Nialler i łóżko. Jednak nie było innego wyjścia i musieliśmy do nich podejść. Matka od razu rzuciła mi się na szyję i szlochając zaczęła przepraszać. Wyrwałam się szybko z jej uścisku i skryłam się w ramionach blondyna. Nie chciałam na nich patrzeć, a ni ich słuchać. Oboje mnie skrzywdzili i dobrze o tym wiedzieli.
-Niall?
-Tak Skarbie?
-Proszę zaprowadź mnie gdzieś żebym mogła się położyć
-Jak się czujesz Kotku?-zapytała z przejęciem mama-spojżałam na nią z ogromnym bólem w oczach. Nigdy jej to jakoś nie obchodziło i dopiero teraz, gdy może mi się coś stać, gdy może mnie strocić na zawsze zaczęła się martwić
-Nie udawaj, ze Cię to obchodzi i idź już-rzekłam ledwo powstrzymując łzy
-Ale...
-Przestań!-wykrzyknęłam-nie chcę Cię widzieć!-wszyscy obecni w szpitalnej recepcji umilkli i patrzyli w moją stronę. Jednak nie dbałam o to teraz
-Córeczko-zaczął tata gdy już trochę się uspokoiłam- chłopcy i ja niedługo znów wyjeżdżamy w trasę i jeśli Ci się nie poprawi mama zostanie z Tobą. Nie denerwuj się na Nią. Ona Ci pomoże-już chciałąm otworzyć usta by coś powiedzieć, lecz Irlandczyk mnie wyprzedził
-Paul doskonale wiesz, że nie zostawię Cassie. Choćby miało być to kosztem mojej kariery to nie zrobię tego.
-A co z zespołem
-Chłopcy i fani zrozumieją.-rzekł hardo patrząc mu w oczy, Byłam z niego niesamowicie dumna. Dumna, że postawił mu się i, że nie boi się
-Niall ja nie...
-Nie Paul. Koniec tej głupiej dyskusji. Znasz moje zdanie. Poza tym to nie czas i miejsce na takie rozmowy. Teraz znajdź lekarza i niech zajmą się Cassie.
Zaskoczył mnie. Po raz pierwszy było tak stanowczy. Mój nieśmiały chłopczyk wyrósł na wspaniałego mężczyznę-zaśmiałam się w duchu przypominając sobie słowa mamy Niallera.
-Masz rację-bąknął ojciec i ruszył w nieznanym mi kierunku. Zostaliśmy tylko z mamą. Co chwila zdenerwowana zerkała na zegarek
-No idź-mruknęłam do niej
-Słucham?
-Widzę, ze Ci się śpieszy, więc po prostu idź
-Oh córeczko dziękuję, ze mi pozwalasz-rzekła uśmiechając się z wymalowaną na twarzy ulgą
-Jasne nie ma sprawy, ale jeśli teraz wyjdziesz, to już tutaj nie wracaj. Już nigdy nie wracaj do mnie-wyszeptałam czując jak po moim policzku spływa duża błyszcząca łza. Kobieta patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczyma i po chwili odeszła. Właśnie pokazała na czym naprawdę jej zależy. Obróciłam się twarzą w stronę Niallera. Patrzył na mnie wzrokiem przepełnionym miłością i troską.
-Proszę Cię zostań dziś przy mnie. Zostań...-wyszeptałam
-Zostanę Skarbie-odrzekł równie cicho głaszcząc mój policzek-zostanę dziś i zostanę już na zawsze.
Mój Kochany Blondasek. Tak strasznie go kocham i wiem, ze tylko na niego mogę liczyć.
-Cassie!!-dobiegł mnie głośny krzyk z drugiego końca pomieszczenia. Oderwałam się od chłopaka by zobaczyć o co chodzi. W drzwiach stali chłopcy. Wszyscy byli zdyszani i czerwoni, lecz nawet to nie odbierało im uroku.
 Zaczęli biec w moją stronę, a gdy już znaleźli się przy mnie mocno uściskali.
-Co wy tutaj robicie? przecież macie wakacje?-zapytałam gdy już się od nich oderwałam
-No Mała musimy być teraz przy Tobie-rzekł Lou
-Właśnie, w końcu jesteśmy rodziną-dodał Payne
-A rodzina się wspiera-dopowiedział Zayn
-Ej to nie fair, zabraliście mi wszystkie fajne teksty-oburzył sie Hazza
-Stary to nie nasza wina, ze masz taki a nie inny zapłon-zaśmiał sie Boo Bear
-Naprawdę chcesz się teraz kłócić-zapytał Styles ledwo powstrzymując śmiech
-No dawaj. dobrze wiesz, ze ja się niczego nie boję-rzekł bojowo i stanęli naprzeciw siebie mierząc się nawzajem wzrokiem mordercy. Zaśmiałam się i weszłam między nich obejmując oby w pasie
-Matko, nawet się nie domyślacie jak ja za wami tęskniłam wy moi Idioci
-My za Tobą też Mała. A Ty do tego nam chorujesz. Jak możesz co?-oburzył się Zayn. Po raz kolejny wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem
-Oj no przepraszam, tak jakoś szukałam jakiejś rozrywki
- Niall widzimy, ze się nie spisujesz- Styles pogroził mu palcem a ja trzepnęłam go za to w ramię-No co?
-No Tobie to wszystko z jednym się kojarzy
-No co aj na to poradzę? Poza Tym inni nie narzekają na to
-Tak Ci się tylko wydaję-wszyscy wybuchli śmiechem oprócz biednego Harryego
-No teraz to mnie uraziłaś...
-Oj Styles, byłam po prostu szczera-wzruszyłam ramionami i poczochrałam mu włosy
-Taką Cię znam i kocham-rzekł i cmoknął mnie w policzek.
-Kasandra?-podszedł do nas jakiś lekarz
-Tak
-Doktor Silver, proszę za mną na badania. A przyjaciele niech zostaną w poczekalni. Później się Panienka z nimi zobaczy.
Uśmiechnęłam się do nich blado i ruszyłam korytarzem za facetem w białym kitlu.

05 października 2013

Rozdział 97

Przez kolejne parę godzin przez pokój w którym leżałam przewinęło się paru lekarzy i chyba z 10 pielęgniarek. Wszyscy traktowali mnie jak jakiś wyjątkowy przypadek.
Nialler siedział w kacie i rozmyślał. Widziałam, ze strasznie go to meczy i jest u ciężko. Jednak nie mogłam nic zrobić. Byłam tak samo bezradna jak on. Nie chciałam żeby cierpiał i się martwił, ale nie mogłam nic zrobić.
W końcu po długich rozmowach z lekarzami i po otrzymaniu wielu leków wzmacniających pozwolono mi opuścić to okropne miejsce. Ze szpitala pojechaliśmy od razu na lotnisko. Mój Ojciec jak zwykle już wszystko zaplanował za mnie. Kocham go, ale mam dość tego, że ciągle podejmuje decyzje za mnie.
-O czy tak myślisz?-zapytał Niall wyrywając mnie z zamyślenia
-Wiesz Niall, o wszystkim-odparłam uśmiechając sie do niego lekko
-Boisz się?
-Trochę...
-A czego najbardziej?
-Że Cię stracę-odparłam szczerze
-Ale Kochanie cokolwiek za choroba to jest, to będę z Tobą. Już zawsze. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i zrobię wszystko aby było dobrze. Kocham Cię pamiętaj o tym.-zapewnił patrząc mi głęboko w oczy
-Wiem to, ale chodzi mi  to, że umrę, że będzie to coś złego...Oh sama już nie wiem...
-Nie martw się na zapas. Razem sobie zawsze poradzimy. Pamiętasz co mówiłem parę godzin temu? Ty i Ja..
-...My zawsze będziemy górą. Cokolwiek się stanie...ty i ja-zacytowałam jego słowa i mocno wtuliłam się w tors Irlandczyka. Nie wiem jak on to robił, ale zawsze potrafił poprawić mi humor.
-Więc teraz się prześpij. Po tych wszystkich lekach musisz odpocząć.
-Ale ja wcale nie jestem zmęczona-zapewniłam uśmiechając się zadziornie. Chłopak pokręcił głową i wymruczał
-Nie drocz się ze mną, bo i tak nie wygrasz
-Jesteś pewien?
-Tak
-A może jednak?
-Skarbie...
-Oj no dobra idę już spać.
-Grzeczna dziewczynka.
-Jak zawsze-wymruczałam wtulając się w ciepłe ciało chłopaka
-Oczywiście. Dobranoc Kochanie-wyszeptał i pocałował mnie we włosy
Miałam wspaniały sen. Wydawał się być najwspanialszym życiem jakie mogło istnieć. Dlaczego? Bo byłam ta tylko ja i on. Tylko Ja i mój Mały Głupek. Bez rodziny, która co chwilę nas kontrolowała, bez szalonego świata show-biznesu, bez ludzi, którzy nas nienawidzą i życzą nam źle.  Liczyliśmy sie tylko My. Nic innego nie miało dla nas znaczenia. 
Tak bardzo nie mogę sie doczekać tego momentu w naszym życiu. Etapu w którym w końcu będziemy istnieć tylko i wyłącznie dla siebie nawzajem. Gdzie nic nie będzie stało nam na przeszkodzie...
Od takiego życia dzieli nas tylko czas. Wiem, że Kocha mnie a ja jego, więc wszystko powinno pójść dobrze. Musi pójść dobrze. Ten Kochany Idiota jest całym moim światem. Zrobię dla niego dosłownie wszystko. 
To chyba miłość.
ta jedyna i prawdziwa Miłość...
Znalazłam ją i mimo wszystko nie mogę jej wypuścić. Bo ona daje tylko jedną szansę i już później nie wróci. Czasem trzeba przez nią trochę pocierpieć, lecz to cierpienie jest niczym w porównaniu do tego jak wiele szczęścia nam daje. Jak bardzo potrafi zmienić pogląd na wszystko co Nas otacza.
To uczucie gdy wiesz, ze kogoś po prostu Kochasz jest nie porównywalne z żadnym inny. Jest nawet lepsze od tego gdy kupisz nowe buty, czy zjesz pyszną czekoladę. Jest wyjątkowe...
Chcę je czuć już zawsze. I będę. Będę jeśli bedzie przy mnie ten wspaniały facet...

Obudził mnie mój chłopak Bez słowa spojrzałam na niego i czule pocałowałam. Tak chciałam okazać mu wdzięczność za to, ze jest. Pokazać jak bardzo go kocham. I jak wiele dla mnie znaczy. 
Przez te parę dni na tej tropikalnej wyspie  zpowrotem się do siebie zbliżyliśmy. Znów jest tak cudownie jak było wcześniej. Znów jest Idealnie.

Już teraz nie boję się niczego. nie boję się choroby, rodziców, fanek Niallera, mediów. Nic nie jest mi straszne, bo mam przy sobie osobę która mnie kocha i wiem, ze dam radę ze wszystkim przeciwnościami losu. Dam radę jeśli tylko będzie blisko... 

**********************************************************************************
Cześć Mordki!

Po pierwsz Przepraszam!!! Ale chyba nie tęskniliście, bo nic nie piszecie ani nic... Jak już mega nudzi was ten mój blog to piszcie na dole. Serio cenię szczerość :)
Błagam komentujcie no!

Po drugie: Ten rozdział ma dla mnie znaczenie bardzo osobiste. Pewna osoba gdy Go przeczyta zrozumie co miałam na myśli. Zrozumie, ze naprawdę w to wieżę i mam nadzieję, że się uda.

Po trzecie: zapraszam na mojego nowego bloga 
dopiero prolog i pierwszy rozdział, ale mam nadzieję, ze przeczytacie i skomentujecie. Serio szczerze piszcie co myślicie, zależy mi na waszych opiniach :)

Po czwarte:...Jestem głodna...Więc ja idę coś zjeść a wy czytajcie i komentujcie :D (proszę)

Nie piszę tylko po to żebyście mieli rozrywkę, piszę również po to aby wnieść coś w wasze życie. Po to, że gdy przeczytacie pomyślicie sobie  " Wow dziewczyna ma troche racji" spróbujcie przełożyć jakąkolwiek sytuację na swoje własne zycie. Możecie się zdziwić ile rzeczy zobaczycie. 
 
Kocham Was :*
Wasza Lexy :*

26 września 2013

Przeczytajcie!

Cześć Mordki, tutaj Lexy :)

Piszę dziś do Was z ważną sprawą. Otóż założyłam nowego bloga i bardzo bym chciała abyście wpadli i przeczytali :)

Proszę skomentujcie też, bo nie wiem czy w ogóle ma sens dalsze pisanie tego :)

Tutaj macie linka :

http://we-almost-knew-what-love-was.blogspot.com/


A na tym blogu robię przerwę, bo  nie mam jakoś weny :)

Buziaki Lexy :**

27 sierpnia 2013

Rozdział 96

-Niech mi pan powie co się dzieje-szepnąłem wpatrując się w lekarza. Jego ciemne oczy były skupione. Nie uciekał wzrokiem, tylko wpatrywał się w moje wystraszone tęczówki, jakby chciał dowiedzieć sie co teraz czuje. Mógłbym przysiądź, ze mu się udało.
-Proszę do niej wejść.. Już czuje się lepiej-rzekł i zostawił mnie samego odchodząc w głąb korytarza. Patrzyłem za nim, aż zniknął za zakrętem.
Podszedłem do białych drzwi i uchyliłem je zaglądając przy tym do środka. Gdy mój wzrok napotkał łóżko a na nim śnieżno białą pościel to otworzyłem drzwi na oścież i wszedłem do środka. Od razu odszukałem twarz mojej dziewczyny
-Cassie...-wyszeptałem gdy wreszcie spojrzałem w te śliczne oczy
-Cześć Nialler- odparła uśmiechając się lekko. Drogę od drzwi do jej łóżka pokonałem w sekundę. A  jak już znalazłem się u jej boku ostrożnie, by nie po odłączać  kabli do których była podłączona wziąłem ją w ramiona. Mocno wtuliłem twarz w jej pachnące włosy i wreszcie odetchnąłem z ulgą. Moja Malutka była tutaj przy mnie cała i nic złego jej się nie dzieje. 
-Przepraszam Skarbie, to moja wina. Przepraszam. Już nigdy nie spuszczę Cię z oka...-zacząłem jej szeptać do ucha, lecz dziewczyna przerwała mi odsuwając mnie od siebie
-Niall uspokój się. Weź głęboki wdech i przestań gadać jakbyś się czymś struł-zachichotała cicho i kontynuowała-To nie Twoja wina. To w sumie niczyja wina. Stało się i już
-Masz rację. Ale powinienem o Ciebie bardziej dbać...
-Nie zaczynaj-zagroziła mi palcem i roześmiała sie perliście. Jej uroczy śmiech odbijał się echem od białych ścian pokoju, a ja byłem święcie przekonany, że mógłbym słuchać tego cudownego śmiechu juz do końca życia.
-Jak się czujesz?-zapytałem troskliwie odgarniając jej włosy z twarzy
-Już dobrze. Podczas badań byłam strasznie słaba, ale odpoczęłam i jest dobrze. Mogę wracać już do domu
-To dobrze, ale sądząc po minie lekarza tak szybko Cię nie wypuszczą...
-Muszą Niall. Przecież mamy wakacje. Nie mozemy spędzić ich w szpitalu
-Malutka, jeśli tak będzie lepiej dla Twojego zdrowia to tak je spędzimy. Własnie tutaj.
-Czemu Ty musisz być taki?-mruknęła wywracajac oczyma
-Bo Cie kocham-odparłem szczerząc sie jak głupi. Przez chwilę przygladałą mi się w ciszy uśmiechając sie delikatnie.
-Ja ciebie też Kochanie-nachyliłem się nad nią i już miałem złaczyć nasze usta, lecz przerwał Nam lekarz wchodzący do sali
-Witam Państwa. Nazywał się dr. Sillaw. Przejrzałem Pańskie wyniki badań. 
- I co wiecie?-prawie krzyknąłem, bo strasznie przeciągał. Poprawił okulary, które miał na nosie i zajrzał do papierów trzymanych w ręce
-Panna Kasandra ma poważne stany zapalne, które mogą być wywołane różnymi czynnikami. Jedak niepokoją nas najbardziej zmiany w  sercu. Niestety nie dane nam było prowadzenie dalszych badań, gdyż pan Heanson zadzwonił z prośbą o przeniesienie Panienki do Londyńskiego szpitala co też musimy uczynić.


 * Z perspektywy Cassie*


-Czyli wyśle ja Pan chora do domu?! i pan nazywa Siebie lekarzem?!-wykrzyknął wściekły Niall
-Spokojnie-szepnęłam ujmując jego dłoń-wszystko przecież jest w porządku.
Tak na prawdę nie wierzyłam w swoje słowa. Byłam w tym momencie kompletnie spanikowana i nie wiedziałam co myśleć. Czy ten człowiek nie mówi całej prawdy i to coś poważnego, czy może wyolbrzymia problem i to faktycznie nic wielkiego. Myśli kłębiły mi się w głowie i co rusz pojawiały się kolejne okropne scenariusze tego co moze mi być. Przełknęłam głośno ślinę i ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka
-Wszystko w porządku?-zapytał wystraszony
-Co?-zamrugałam parokrotnie oczami i nie wiedziałam co sie dzieje. W uszach mi szumiało,a  obraz lekko sie zamazywał.
-Pani Kasandro proszę na mnie spojrzeć-wykonałam polecenie. Świecił mi w oczy małą latarką.
-Niech Pan przestanie juz dobrze-mruknęłam odpychając go. 
Tak samo poczułam się dziś rano gdy straciłam przytomność. To chyba nie wróży najlepiej.
Poczułam ukłucie w prawą dłoń i aż pisnęłam z bulu. Spojrzałam na miejsce skad promieniował ból i okazało się, ze lekarz wstrzykuje mi coś. Po chwili opadłam zmęczona na miękką poduszkę. Czułam sie kompletnie wyssana z energii. 
Moze umieram?
Niee w szpitalu by mnie chyba nie zabili. 
Popatrzyłam na Niall'a i dostrzegłam na jego twarzy przerażenie. Ściskał moją dłoń, a z jego wystraszonych i pięknych oczu leciały łzy. Przełknęłam głośno ślinę i wyszeptałam
-Nie bój się, wszystko w porządku.
Sama tego nie wiedziałam przecież, ale starałam się nie myśleć o złych rzeczach. Z tego co widzę On już denerwował sie za nas oboje.
-Spokojnie, zaraz jej się polepszy-zapewnił lekarz.
Następne parę chwil spędziliśmy w całkowitej ciszy obserwując monitor na którym pokazany był rytm bicia mojego serca. Ch chwila cyferki się zmieniały, a z każdą ich zmaina czułam się troszkę lepiej.
-Może mi pani opisać jak się czuła?-zapytał spokojnie lekarz wyjmując długopis z kieszeni białego kitlu. 
-Tak. Zaczęło mi strasznie szumieć w uszach. Czułam się taka otępiała i nie rozumiałam co się dzieje
-Mhm...-zamruczał notując coś na jednej z wielu kartek jakie ze sobą miał-coś jeszcze?
-nie chyba nie...Czy to cos poważnego?-zapytałam wystraszona
-Jak mówiłem, Pański Ojciec prosił o pani przeniesienie i nie możemy wykonać już żadnych badań, więc za wiele nie wiemy. Jednak to co podejrzewamy da się leczyć. 
-Czyli co?-dopytywałam dalej
-Przykro mi, nie mogę juz nic powiedzieć. Niedługo przyjdzie pielęgniarka i zajmie sie Pani wypisem. Do widzenia
Zostaliśmy sami. Blondyn patrzył okno nie wypowiadając od dłuższego czasu ani słowa.
-Tak na prawdę nie ma się czego bać. Wszystko jest dobrze, prawda?-powiedziałam patrząc na niego wyczekująco
-Cassie...tak bardzo chciałbym przyznać Ci teraz rację, lecz za bardzo się boję by próbować oszukiwać siebie i Ciebie. Nie wiem. Nic nie wiem. Boję się. Lekarze nigdy nie mówią prawdy. Nic nie może Ci być, bo juz by zaczęli coś robić, a z drugiej strony moze dlatego odsyłają Cię do Londynu bo potem będzie juz a późno...Przepraszam Cię Malutka, ale na prawde nie wiem co sięd dzieje- po jego bladym policzku spłynęła duża łza i spuścił głowę. 
-Ale Niall, nie możemy się załamywać. Sam mówiłeś, ze zawsze trzeba odnajdywać dobre strony obecnej sytuacji i myśleć pozytywnie. Więc teraz skorzystaj z własnej rady i powtórz razem ze mną. Wszystko będzie dobrze
-Wszystko będzie dobrze-wyszeptał ledwo dosłyszalnie
-Mmy siebie, a to już wystarczająco dużo szczęścia. Prawdziwa miłość zdarza się bardzo zadko, a my ja odnaleźliśmy Możemy być dumni
-To prawda-przyznał mi rację po raz pierwszy uśmiechając się lekko
-Więc nie bądź smutny. Razem damy sobie radę ze wszystkim
-Masz rację. Tylko Ty i ja. My zawsze będziemy górą. Cokolwiek się stanie...ty i ja-rzekł patrząc mi prosto w oczy
-Dokładnie....a teraz chodź tutaj do mnie-mruknęłam robiąc u miejsce na tym niewygodnym szpitalnym łóżku. Wślizgnął sie pod kołdrę obok mnie i otoczył mnie ramieniem. Mocno wtuliłam się w niego i dopiero teraz zaczęłam wierzyć we wszystkie słowa jakie przed chwila wypowiedziałam...
Zaczęłam wierzyć, ze wszystko znów będzie tak łatwe jak na początku. Musi takie być....Kiedyś w końcu musi być dobrze...

****************************************************************************************
No cześć :D
Dawno mnie nie było:p Tęskniliście? 
Ja bardzo, ale kompletnie nie miałam weny. Ten rozdział pisałam wczorajszej nocy zraz po przeczytaniu nowego rozdziału Mojej Kamci :D i zapraszam was oczywiście na jej bloga (http://tw-fanmily.blogspot.com/)
Więc bardzo Was proszę Mordki Moje komentujcie, to rozdziały będą pojawiać się szybciej. Jak widzę Wasze miłe słowa to o wiele łatwiej mi sie pisze. Więc prosze :)
Kocham Was wszystkich i tak :D
Wasza Lexy :*

08 sierpnia 2013

Rozdział 95

*Z perspektywy Niall'a *

Obudziłem się gdy już świtało.Zapowiada się kolejny piękny dzień. Wczoraj tak naprawdę nie robiliśmy nic szczególnego, ale wspaniale się bawiłem. Cassie miała rację; musieliśmy znów spędzić trochę czasu tylko we dwoje by poczuć to co dawniej. Dzięki tej krótkiej przerwy na nowo zacząłem dostrzegać wszystkie jej cechy i odkryłem też jak bardzo mi jej brakowała, a wcześniej wcale nie zdawałem sobie z tego sprawy...
      Znów miejsce obok mnie było puste. No tak Cassie zawsze była rannym ptaszkiem. Uśmiechnąłem się pod nosem na myśl o mojej wspaniałej dziewczynie. Przecciągnąłem się leniwie i ruszyłem do kuchni by zacząć przygotowywać śniadanie. Pokonałem szybko pokój i gdy ledwo co przekroczyłem próg kuchni oniemiałem. Kasandra leżała nieruchomo na drewnianej podłodze. Gdy otrząsnąłem się z szoku podbiegłem do niej. Jej głowę ułożyłem sobie na kolanach i zacząłem lekko nią potrząsać
-Cassie! Kasandra obudź się!!-krzyczałem i krzyczałem, lecz to na nic.
Sięgnąłem po telefon z blatu i wybrałem numer ratunkowy. Mój głos tak drżał, ze nawet nie wiem czy kobieta zrozumiała co mówię.
Czekając na karetkę minuty dłużyły się niesamowicie. Nie mogłem powstrzymać drżenia rąk. Ciągle mówiłem do niej i starałem się nie denerwować jeszcze bardziej. Oddychała. Widziałem jak delikatnie unosi się i opada jej klatka piersiowa. Jednak nie było to normalne.
-Ktoś wzywał karetkę?-usłyszałem gruby męski głos w drzwiach
-Tutaj!-wykrzyknąłem ze ściśnietym gardłem
-Ile jest nieprzytomna-zapytał ciemnoskóry mężczyzna klękając przy nas
-J-ja nie wiem. Dopiero się obudziłem, a ona już tutaj leżała
-Czy choruje na coś?
-nie wiem. Nie. Chyba nie.-jezyk mi się plątał a serce waliło jak szalone
-Chłopaki zabieramy ja. Szybko!-krzyknął do swoich współpracowników. Jeden z nich odsunął mnie i umieścili ciało mojej drobnej blondynki na noszach.
-Czy ja też mogę jechać?-zapytałem ze łzami w oczach patrząc jak wynosza ją z domu
-Jest pan kimś z rodziny
-Nie. jestem jej chłopakiem, ale nie ma tutaj nikogo bliskiego.
-Dobrze. Proszę wsiadać.
Zająłem miejsce obok nieprzytomnej dziewczyny i ująłem jej dłoń. Wyglądała jakby spała. Taka niewinna. Bezbronna...Miałem ja chronić przed wszystkim
Spieprzyłem sprawę.
Chciałem zacząć się modlić, lecz w ostatniej chwili powstrzymałem się. Przecież ona nie wieży. Nie chciałaby żebym to robił teraz.
ratownicy podłączayli do niej jakieś kabelki i urządzenia. Na małym monitorze pojawiły się jakieś liczby, lecz nic z tego nie rozumiałem.
      Cała droga do szpitala minęła mi strasznie szybko. Miałem mętlik w głowie i nie potrafiłem utworzyć nawet sensownego zdania.
Ratownicy kazali mi zostać na korytarzu, a sami zabrali moją Księżniczkę do jakiejś sali. Byłe w totalnym szoku i nie wiedziałem co robić. Postanowiłem dać znać Paulowi co się dzieje. Wydobyłem telefon z kieszeni i drżącymi palcami wybrałem numer mężczyzny
 -Halo?-odebrał spokojnie
-Paul. Cassie jest w szpitalu. Ona...ona...
-Niall do cholery mów co się dzieje!-wykrzyknął przestraszony
-Kasandra straciła przytomność i zabrali ja do szpitala. Teraz czekam, ale nikt mi nic nie mówi-wyrzuciłem z siebie na jednym wdechu. Po drugiej stronie przez chwilę trwała cisza.
-Wyślij mi dokładny adres. Przylecę jak najszybciej się da
-Paul może wstrzymaj się trochę. Podczas waszej ostatniej rozmowy powiedziała, że nie chce Cię znać, więc jeśli to nic poważnego to nie ma potrzeby byś tutaj by-nie wiedziałem, ze jestem w stanie powiedzieć coś tak madrego. A jednak. Mężczyzna przez chwilę się zawahał i po chwili rzekł
.-Dobrze. Masz rację. Ale gdy tylko się czegoś dowiesz to dzwoń.
-Jasne-rzuciłem i rozłączyłem się. Przez chwilę zastanawiałem się czy dzwonić też do chłopaków, ale w końcu zdecydowałem, ze nie będę tego robił. Dopóki nie wiem co się dzieje nie będę ich martwił.
     Minuty oczekiwania przeciągnęły się w godziny. Z niecierpliwością śledziłem zegar ścienny wiszący na przeciw mnie. Wskazówki poruszały się bardzo powoli. Nie mogłem znieść już tego czekania. Niewiedza sprawiała, ze po prostu wariowałem ze strachu, i przychodziły mi na myśl tylko najgorsze scenariusze tego co się dzieje teraz za tymi białymi drzwiami.
 Poszedłem już chyba po dziesiątą kawę z automatu dzisiaj. Robiłem to, bo musiałem zająć czymś myśli. Wróciłem na poprzednie miejsce bawiąc się przy tym plastikowym kubkiem.
W końcu jakiś lekarz wyszedł z sali. Zmierzył mnie wzrokiem i podszedł. Od razu poderwałem się zmiejsca.
-Pan jest z Kasandrą Henson?
 -Tak. Co z nią? wszystko w porządku? Obudziła sie już?-zasypałem go masą pytań
-Pani Henson się już wybudziła. Przepraszam, ze musiał Pan czekać tak długo na jakiekolwiek wieści, lecz musieliśmy zrobić wszystkie badania gdy odzyskała przytomność
-I co wskazały wyniki?-zapytałem nerwowo się w niego wpatrując
Mężczyzna spoważniał i milczał...

************************************************************************************
Cześć Mordki!
Tak wiem, jestem okropna kończyc w takim momencie :D
 Ale i tak mnie kochacie prawda? ;d
Już połowa wakacji za nami. Dlaczego one są takie krótkie?! Niedługo znów szkoła...
Ale na razie jeszcze mozemy sie relaksować :P  Więc korzystajmy z wakacji póki trwają!!
Liczę, ze wam sie spodoba i, ze skomentujecie
No błagam was komentujcie!!!
Kocham Was i tak :P
Wasza Lexy :*

16 lipca 2013

Rozdział 94

Obudziły mnie promienie światła wpadające przez wielkie okno. Przyciągnąłem się szukając przy okazji ciała mojej Cassie, lecz nigdzie jej nie było. Otwarłem powoli oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej. Przetarłem zaspane oczy i ziewnąłem pare razy. Gdy przyzwyczaiłem się już do jasnego światła odkryłem koc, którym byłem szczelnie odkryty i wstałem z kanapy
-Cassie!....Kasandra!-wołałem, lecz odpowiadała mi głucha cisza. Zajrzałem po kolei do każdego pomieszczenia w domu, ale nie było jej. Wyszedłem na werandę. Rozejrzałem się dookoła i gdy mój wzrok napotkał dziewczynę od razu uśmiechnąłem się pod nosem. Stała na drewnianym pomoście tyłem do mnie. Miała na sobie granatową zwiewną sukienkę, w której wyglądała nieziemsko. We włosach wpiętą miała z daleka widoczną czerwoną kokardkę, która sprawiała, ze jej długie złociste włosy nie opadały jej na twarz. Stałem wpatrując się jak zaczarowany w plecy drobnej blondynki i nie mogłem się ruszyć. Od dnia gdy po raz pierwszy ją ujrzałem, wiedziałem, ze nie będzie mi obojętna. Ma w sobie coś takiego, czym przyciąga do siebie ludzi. Po prostu nie da jej się nie lubić. Do tego jest najpiękniejszą kobietą jaką w życiu widziałem.
Obróciła się w końcu w moją stronę i pomachała wesoło. Odwzajemniłem ten gest i czekałem aż do mnie podejdzie
-Wyspałeś się?-zapytała będąc już tylko parę kroków ode mnie
-I to bardzo, ale zepsułaś mój plan
-Jaki plan?-zapytała stając przede mną i uśmiechając się od ucha do ucha
-Chciałem być romantyczny i zrobić Ci śniadanie do łóżka-założyłem ręce na piersi udając naburmuszonego. Dziewczyna zaśmiała się perliście po czym odparła
-Oj nie gniewaj się. Tutaj jest tak pięknie, ze nie mogłam się powstrzymać i po prostu musiałam wyjść rozejrzeć się. A teraz chodź zjemy razem śniadanie-cmoknęła mnie lekko w policzek stając na palcach, po czym pociągnęła za sobą do kuchni.
Nie mogłem uwierzyć, ze tak mała i na pierwszy rzut oka krucha kobieta potrafi tak dużo jeść. Pod tym względem doskonale dopasowaliśmy się do siebie. Mieliśmy prawie na wszystkie tematy odmienne zdania, jednak potrafiliśmy ze sobą rozmawiać godzinami. 
Co w niej najbardziej kocham? Hmm...ciężko stwierdzić jest tego tyle...Wydaje mi się jednak, ze najbardziej podoba mi się to jak potrafi cieszyć się życiem. Mimo wielu niepowodzeń gdy się wypłacz w poduszkę, lub minie jej faza złość to podnosi się i żyje dalej jak najlepiej potrafi. Stara się z każdego dnia wyciągać jak najwięcej szczęścia. Nie jedna osoba powinna się od niej tego uczyć.
Na pierwszy rzut oka wydaje sie nieśmiała, lecz gdy się rozkręci jest szalona. Dosłownie szalona. Ma też ogromne serce i potrafi coś nadzwyczajnego; potrafi wybaczać. To cenna sztuka.
I właśnie za to wszystko ją kocham. 
Jest moim promykiem słońca w deszczowy dzień. 
Gdy widzę jej uśmiech i wesołe, duże oczy od razu humor mi się poprawia.
-Kochanie o czym tak myślisz?-zapytała moja dziewczyna machając mi dłonią przed oczami
-O Tobie myślę.
-I co wymyśliłeś?-zapytała unosząc zaciekawiona brew do góry
-Wymyśliłem, ze bardzo Cię kocham i zasługujesz na wiele więcej uwagi niz pare godzin dziennie. Obiecuję, ze nawet po powrocie bedziemy spedzać masę czas razem
-Właśnie takiego mi Ciebie brakowało Niall. Brakowało mi tego skromnego zwyczajnego chłopaka jakim byłeś gdy się poznaliśmy.
-Już zawsze taki będę.
-Bardzo się cieszę-uśmiechnęła się szeroko i przez stół pogładził lekko moja dłoń.
Dokończyliśmy posiłek i w wspaniałych humorach ruszyliśmy na długo spacer do lasku rozciągającego się za domkiem. Szliśmy w ciszy, co jakiś czas rzucając jakieś uwagi i trzymając się mocno za ręce.
-Gdy już skończę karierę to zamieszkamy w domku na przedmieściach i będziemy mieć trójkę dzieci, co Ty na to?-zapytałem szczerząc się jak idiota. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Gdy otwarła usta i myślałem, ze sprowadzi mnie na ziemię ta rzekła
-I do tego dwa psy

* Z perspektywy Cassie *


Poziom mojego szczęścia w tym momencie był po prostu nie do opisania. Fakt, moze nie jesteśmy razem bardzo długo, ale już zdążyłam się w nim bezgranicznie zakochać. 
Jest idealny.
Nie myślałam, ze myśli o mnie tak poważnie, ze chce planować wspólną przyszłość. I to tak odległą przyszłość. Teraz mam tylko jego i chłopaków. Po ostatnim incydencie ani ojcu, ani matce juz nie zaufam. Nigdy. Potrząsnęłam głową by wyrzucić z niej te smutne myśli i w spokoju cieszyć się tym pięknym dniem. Na smutki jeszcze przyjdzie czas. Kątem oka spojrzałam na jego twarz. Miał tą dziwną minę, która mówiła, ze nad czymś poważnie sie zastanawia. Półuśmiech wskazywał, ze jest to coś przyjemnego. Układał teraz jakiś plan. Uśmiechnęłam się pod nosem przyglądając się jego twarzy. Był tak zamyślony, ze nawet nie zwracał na mnie uwagi. Przygryzłam wargę zadowolona z tego na co wpadłam. Wyczekałam odpowiedni moment i rzuciłam się na niego. Chłopak tak jak przewidziałam zachwiał się i oboje wpadliśmy do jeziorka w środku lasu, nad którego brzegiem akurat przechodziliśmy.
-Ty wariatko!-wrzasną chłopak gdy już się wynurzyliśmy-mogło na się cos stać!
-Oj zamknij się już-mruknęłam podpływając do niego i mocno wpijając się w jego słodkie i ciepłe usta. Zaskoczony Irlandczyk po chwili oddał pocałunek. Gdy już oderwaliśmy się od siebie zaczęliśmy chlapać się i bawić jak małe dzieci. To sprawiało nam tyle frajdy, ze siedzieliśmy w wodzie aż nie zaczęło się ściemniać. Cali mokrzy i zmarznięci pobiegliśmy do domku śmiejąc się i wygłupiając. 
Gdy już dotarliśmy oboje wzięliśmy ciepły prysznic, przebraliśmy się i usiedliśmy w naszym ulubionym miejscu. Na kanapie przy kominku.
-Tak dzień mogę spędzać już do końca życia- mruknęłam mocniej wtulając się w chłopaka
-Tak będzie. Zobaczysz-zapewnił mnie czule całując moje włosy...

**********************************************************************************
Cześć Mordki :D
Właśnie napisałam i wstawiam, jak wam się podoba? ;D
Chcieliście trochę takiej słodkiej sielanki, więc proszę bardzo :D
Jeśli wam sie spodoba, to błagam was komentujcie. Bardzo zależy mi na waszej opinii :)
A tak wgl. to już coraz bliżej setny rozdział :P myślicie, ze czas na koniec? :D
 piszcie :P
Kocham Was
Wasza Lexy

08 lipca 2013

Rozdział 93

-Niall, co my będziemy robić?
-Teraz będziemy pływać łódką
-Po co?-zapytałam patrząc na niego jak na idiotę
-No co? Tak jest we wszystkich komediach romantycznych-wzruszył ramionami i pociągnął mnie za rękę bliżej brzegu
-Ale przecież Ty nie umiesz pływać łódką 
-To nie może być coś trudnego, wiele osób to robi-odparł próbując odwiązać linę.
-Piękny dzień by zginąć...-mruknęłam pod nosem
-Oj Kochanie trochę optymizmu. Będzie fajnie
-Skoro tak mówisz..-odparłam z uśmiechem i wsiadłam do nie za dużej drewnianej łódki. Niall usiadł naprzeciw mnie i wziął w dłoń długie wiosło.
-Wiesz chociaż co z tym zrobić?-wskazałam na przedmiot który trzymał w dłoni i próbowałam nie parsknąć śmiechem
-Zobaczysz, kiedyś spotka Cię kara za to, że na każdym kroku śmiejesz się ze swojego chłopaka-rzekł patrząc na mnie wzrokiem mordercy na co wybuchłam głośnym śmiechem mało co nie wpadając do wody
-Już nie mogę się doczekać tej kary-wyszeptałam miedzy napadami śmiechu. Irlandczyk długo nie wytrzymał i juz po chwili oboje pękaliśmy ze śmiechu przez jego głupotę. Co chwila robił dziwne miny i nie radził sobie z długim i ciężkim wiosłem. W pewnym momencie myślałam nawet, że oberwę. Na szczęście dzięki jego refleksowi nic mi się nie stało...Powinnam raczej powiedzieć Jeszcze nic mi się nie stało...
Gdy dobiliśmy do brzegu byłam szczęśliwa, że wciąż żyję
-Nie przesadzaj, nie jestem takim złym wioślarzem-bronił się blondyn pomagając mi wyjść na ląd
-Oczywiście Kochanie
-Grabisz sobie
-Wiem. Ale tak uwielbiam Cię denerwować, że nie mogę się powstrzymać-rzekłam cmokając go w policzek-więc po co tutaj jesteśmy?-zapytałam rozglądając się dookoła
-W tym pięknym domku, który jest teraz przed Tobą będziemy mieszkać przez najbliższy czas
-A co z hotelem?-zapytałam odwracając się do niego przodem
-Zrezygnowałem, bo stwierdziłem, że tutaj będziemy mieć znacznie więcej prywatności. Może nareszcie będziemy mogli spokojnie porozmawiać i zacząć naprawiać to wszystko
-Dziękuję Nialler -wyszeptałam i mocno się do niego przytuliłam.
-Wiesz, że dla Ciebie zrobię wszystko Malutka. A teraz chodźmy obejrzeć nasz nowy dom.
Weszliśmy na drewnianą werandę i kluczek znalezionym pod wycieraczką otworzyliśmy drzwi. Po lewej stronie od drzwi wejściowych znajdowała się niewielka kuchnia z jadalnią. Zaś po lewej przytulnie urządzony salonik z kominkiem i dużymi drzwiami tarasowymi.  Na tyłach domu była łazienka i jedna sypialnia, a na poddaszu Nasza piękna sypialnia.
-Oh Niall, tutaj jest idealnie-rzekłam rozmarzona podchodząc do drzwi tarasowych, za którymi rozciągał się widok na rzekę. 
-Wiem Skarbie-wyszeptał mi do ucha obejmujc mnie rękami w pasie i opierając podbrudek o moje ramię.
-Dzisiejszy wieczór też będzie idealny. Nareszcie sami.
-Brakowało mi takich chwil w których po prostu mogliśmy być blisko siebie.
-Mi też. Ta ciagła bieganina jest mecząca i tylko oddalała nas od siebie, bo gdy zmęczeni po ciężkim dniu siadaliśmy razem to tylko się kłóciliśmy...
-Teraz wszystko będzie lesze-wyszeptała odwracając sie do niego przodem i cmokając w usta.
-Masz rację. Chodź rozpalimy w kominku.
Chłopak przyniósł drewno i zaczął rozpalać ogień, a ja udałam się do kuchni w celu zrobienia naszego ulubionego kakaa. Mój Irlandczyk pomyślał o wszystkim i mieliśmy pełno jedzenia. 
Przyrządziłam napój i z parującymi kubkami udałam się z powrotem do salonu. Usiadłam na kanapie i patrzyłam jak Nialler stara się nie oparzać. Po chwili blondyn dołączył do mnie i przykrywając nas oboje kocem wziął mnie w swoje ramiona.
Takiego najbardziej go lubiłam. Bez sztucznego uśmiechu, bez fanów i komórek...Ten Niall co teraz siedzi obok i głaszcze mnie po plecach to Mój Niall. Niall który jest tak wyjątkowy, ze niewielu może poznać go prawdziwego...


* Z perspektywy Niall'a *

Moja Kochana Księżniczka. Nie dziwię jej się, ze jest zła gdy tylko spotykamy moich fanów, w końcu prze ostatnie parę miesięcy oni byli dla mnie najważniejsi. Muszę jej to wszystko teraz wynagrodzić. Delikatnie odgarnąłem jej niesforne blond kosmyki z twarzy. 
Spała. 
Wtulona w mój tors i bezbronna.
-Przy mnie jesteś bezpieczna Malutka-wyszeptałem świadom iż mnie nie słyszy i układając się wygodniej przymknąłem powieki chcąc zasnąć i śnić o mojej ślicznotce...

************************************************************************************
Hej Mordki :)
Dziś bardzo krótko, bo nie mam weny
Mam nadzieję, ze rodział wam sie spodoba i będziecie komentować :) Strasznie długo siedziałam i myślałam co sie może wydarzyć i wyszło co wyszło :P
Nie ma szantażu, ale proszę wam napiszcie choć jedno słowo co myślicie :)
Kocham
Wasza Lexy :**

26 czerwca 2013

Rozdział 92

-Chodź, pójdziemy zjeść śniadanie. Na pewno jesteś głodna
-Tak troszkę jestem-odparłam i łapiąc się za ręce ruszyliśmy do hotelowej restauracji.
Zajęliśmy miejsce przy stoliku pod oknem, w rogu sali. Po otrzymaniu kart zamówiliśmy jedzenie. Mieliśmy zamiar porozmawiać o tym, co dalej będziemy tutaj robić, lecz niestety nie było nam to dane. Gdy tylko zaczęłam do naszego stolika podeszły jakieś dwie nastolatki z prośbą o autograf i zdjęcie. Niall z ogromnym uśmiechem zgodził się, i oczywiście zamienił parę słów z dziewczynami.
-Na czym skończyłaś?-zapytał ujmując moją dłoń w swoją i unosząc zachęcająco kąciki ust ku górze 
-Chciałabym się....
-Przepraszam Niall, ale moja córka jest Twoją wielką fanką...-przerwała mi jakaś kobieta. Obok niej stała zawstydzona mała dziewczynka. Zacisnęłam dłonie w pięści i usiadłam wygodniej na fotelu opierając się o miękkie poduszki. Ta konwersacja była znacznie dłuższa od poprzedniej. Siedziałam znudzona patrząc jak 30-letnia kobieta podrywa mojego chłopaka. Normalnie byłoby to dla mnie zabawne, ale nie tym razem. Mieliśmy w końcu spędzić trochę czasu razem, a tymczasem siedzimy oboje zajmując się czymś, lub kimś innym.
-Przepraszam Cię, ale już możesz mówić-rzekł odwracając się w moją stronę
-Zaczekaj, ta starsza pani w fioletowej sukience już tutaj idzie, a po niej pewnie tamta grupka dziewczyn podejdzie
-Skarbie, jesteś zła?-zapytał przysówając się lekko w moją stronę
 -Nie...-nie zdążyłam dokończyć, bo tak jak mówiłam kobieta w siwych włosach przewała mi kierując do Niallera całą masę zdrobnień. Na szczęście dzięki kelnerowi, który przyniósł nasze zamówienia odeszła.
-Nie jestem zła. Rozumiem, że to Twoja praca, ale masz wakacje. Mieliśmy w końcu nacieszyć sie sobą i naprawić wszystko. Zresztą, nieważne, pójdę już-wstałam od stołu
-Skarbie zaczekaj-szepnął błagalnie chwytając moją dłoń
-Niall daj spokój-mruknęłam i ruszyłam do wyjścia.
Byłam po prostu wściekła. Nie na niego. Wiem, że kocha swoich fanów nad życie i to dzięki nim zyskał sławę, ale martwię się o nasz związek. Nic nie idzie po mojej myśli. Wszystko psuję.
Weszłam do pokoju i od razu zakopałam się pod kołdrą. Nie wiem co powinnam robić. Chciałabym, żeby już wszystko było dobrze.
Usłyszałam trzask drzwi i znieruchomiałam. Naciągnęłam mocniej kołdrę na głowę i zamarłam w bezruchu
-Widzę Cie Cassie
Marna kryjówka
Poczułam jak materac za mną sie ugina i chłopak odkrywa kołdrę z mojej głowy i ramienia. Położył swoją ciepłą dłoń na mojej delikatnie mnie obejmując i wyszeptał do ucha
-Przepraszam Cię. Nie chciałem zeby to tak wyszło, ale nie potrafię odmówić fanom. Obiecuję Ci, ze od tej chwili będę poświęcał Ci cała swoją uwagę-ucałował czule moją skroń i czekał na moja reakcję. Usiadłam i spojrzałam w jego lazurowe ja morze za oknami oczy.
-Przecież w hotelu jest pełno Twoich fanów, nie możesz się ukrywać
-Oj Malutka, chyba słabo mnie jeszcze znasz-odparł zakładając kosmyk moich blond włosów za ucho-ja już mam plan
-Niespodzianka?
-Tak Kochanie
-Ugh...-mruknęłam z niezadowoleniem wywracając oczami
-Oj nie złość się, tylko dawaj buziaka na zgodę-cmoknęłam go lekko w usta na co ten odparł
-Ja Ci pokarzę prawdziwego buziaka na zgodę- przysunął się bliżej mnie i złożył bardzo subtelny i czuły pocałunek na moich wargach
-Teraz ja wykonam parę telefonów, a Ty się zrelaksuj i pójdziemy się rozejrzeć trochę. Zgoda?
-Pewnie-odparłam  z uśmiechem i oboje zeszliśmy z wielkiego łóżka
Ja udałam się do łazienki zabierając parę rzeczy z walizki, a Irlandczyk na taras. 
Wzięłam szybki prysznic, założyłam jedną z ulubionych sukienek i zrobiłam lekki makijaż.
Gdy opuściłam łazienkę Nialler siedział na łóżku z tajemniczym uśmiechem. Podeszłam do niego i zajęłam moje ulubione miejsce-na jego kolanach i zaczęłam mu się dokładnie przyglądać ze zmarszczonym czołem
-Wszystko z Tobą w porządku?
-Oczywiście. Wszystko idzie według planu-rzekł oplatając mnie rękami w pasie
-Jakiego planu?
-Mojego tajemniczego planu
-Okey...więc jaki jest kolejny punkt w tym Twoim planie?
-Najpierw powiedzieć Ci, że ślicznie wyglądasz, a następnie idziemy na romantyczny spacer po mieście
-Dziękuję-odparłam odwracając twarz w inną stronę, bo zdążył się już na nią wkraść bordowy rumieniec. odkaszlnęłam nerwowo i rzekłam- to chodźmy
Chłopak cały czas uśmiechał się pod nosem i byłam prawie pewna, że śmieje się z tego jak bardzo mnie zawstydza. Ale co ja na to poradzę? Gdy tylko jest w pobliżu robię sie spięta i zdenerwowana.
Nialler włożył na nos ciemne okulary i wyszliśmy na obficie zalane słońcem ulice.
Nie wieszałam nawet dokładnie co to za miasto, lecz nie miało to większego znaczenia. w powietrzu czuć było orzeźwiającą bryzę, dzięki której upał nie był aż tak odczuwalny. Wszyscy ludzie byli tutaj uśmiechnięci i oczywiście niezwykle opaleni. Od razu dało się rozpoznać turystów. Wszyscy rozglądali się dookoła jak my z Niall'em i podziwiali ten raj. Nie było tutaj wspaniałych nowych budynków, czy ulic. Stare kamienice i brukowa droga stwarzały niesamowity klimat. Dzięki temu wszystkiemu na chwilę można było zapomnieć o rzeczywistości. Wszystkie problemy zostały daleko za mną. Byłam po prostu szczęśliwa w własnym świecie, w którym byliśmy tylko ja i Niall, który szedł po mojej prawej stronie i był tak samo oczarowany tym wszystkim jak ja.
Zmęczeni zwiedzaniem wstąpiliśmy na obiad do jakiejś małej knajpki. Po pysznym posiłku Niall z wielkim uśmiechem zaciągnął mnie nad rzekę. Staneliśmy razem na drewnianym pomoście, a tam rzekł
-I o to kolejna część mojego tajemniczego planu.... 


**********************************************************************************
Cześć Mordki :D
I jak wam się podobają pierwsze chwile spędzone na Madagaskarze? :P 
Ten rozdział jest dość nudny, ale mam nadzieję, ze już następnym w pełni was zaskoczę :P
Baaaaardzo dziękuje wam za wszystkie komentarze, wasze słowa bardzo wiele dla mnie znaczą :)
Jest słaby, ale mam sporo na głowie. Jednak dodaję, bo widzę, ze wam zależy i nie chcę żebyście czekały długo :P
Liczę, ze jak wam się spodoba to zrobicie mi tą przyjemność i skomentujecie :D Prosze...
Kocham Was
Wasza Lexy :D

12 czerwca 2013

Rozdział 91

...Aż w pewnym momencie z tryumfem na twarzy wydobył małe pudełeczko, i wręczył mi je
-Niall co to jest?-zapytała zdziwiona
-Może to wyda Ci się dziwne, ale chciałbym żebyś to włożyła
Otwarłam pudełeczko, a jego zawartość kompletnie mnie zdziwiła. Zmarszczyłam czoło i przeniosłam wzrok na blondyna
-Mógłbyś mi to wytłumaczyć?
-Te wakacje mają być niespodzianką aż do końca, więc chcę żebyś włożyła właśnie te zatyczki do uszu, by nie słyszeć na jaki samolot czekamy-odparł z szerokim uśmiechem
-Kłótniami i tak nic nie wskóram, prawda?
-Prawda-zrezygnowana zrobiłam to o co prosił blondyn i łapiąc się jego bluzy ruszyłam za nim do kas.
Nic a nic nie słyszałam i czułam się dziwnie. Niall cały czas uśmiechał się do mnie zachęcająco ciągnąc mnie za sobą, lecz nawet to nie do końca mnie przekonywało.
 Gdy w końcu zajęliśmy miejsca w samolocie musiałam czekać aż wystartujemy, zeby nie słyszeć informacji i dopiero wtedy mogłam wyjąć zatyczki z uszu
-Zmieniłam zdanie. Jednak nie lubię niespodzianek-mruknęłam zakładając ręce na piersi i udając obrażoną
-Oj Mała już za parę godzin dowiesz się co to za niespodzianka. Zaufaj mi warto poczekać
-Ugh...niech Ci będzie...
-Nie fochasz się?-zapytał przysówając sie bliżej mnie
-Focham- chłopak zachichotał pod nosem i przytulił mnie mocno do siebie całując w czubek głowy
-Prześpij się jeszcze trochę. Musisz mieć dużo siły jak już dolecimy
-Jesteś okropny-mruknęłam obejmując chłopaka w pasie i przymykając powieki.
Nie spałam. Moją głowę cały czas dręczyła jedna myśl. "Co on kombinuje".
Tak wiem to Niall.
Jest strasznie uparty, ale przy tym taki kochany.
 Uniosłam głowę i spojrzałam na blondaska. Słodko spał. Nic dziwnego, ostatnio bardzo mało odpoczywał. Potrzebne mu są te wakacje. Nasz związek ich potrzebuje...
Wróciliśmy do siebie i wszystko powinno być dobrze, lecz ciągle nie mamy dla siebie czasu. Cały czas jest dziwnie. Krępujemy się w swojej obecności i do tego gdy tylko ten głupek na mnie spojrzy oblewa się rumieńcem. Wszystko jest zupełnie tak jak na początku naszej znajomości.
 W pewnym momencie Niall aż podskoczył na siedzeniu, co wyrwało mnie z przemyśleń. Wyjął z kieszeni telefon i po spojrzeniu na ekrn odetchnął z ulgą
-Co jest?-zapytałam marszcząc czoło
-Bałem się, że prześpię całe lądowanie
-Musisz wypocząć, połóż się jeszcze
-Odpocznę w hotelu, a teraz spowrotem włóż zatyczki
-Niall przecież i tak zaraz się wszystkiego dowiem
-Nie dyskutuj-odparł nieugięty. Wywróciłam oczami i już po chwili znów czułam się jak dziecko we mgle.
Gdy stewardessa skończyła mówić mogłam znów wyjąc zatyczki i w niecierpliwości czekałam co będzie dalej.
Wysiedliśmy z samolotu a mi ukazała się piękna rajska wyspa
-Witaj na Madagaskarze Kochanie-szepnął mi do ucha Niall ciągnąc nasze walizki
Całą drogę do hotelu wyglądałam przez okno podziwiając niesamowite widoki i nie mogąc wykrztusić słowa. Wszystko było kolorowe, ludzie uśmiechnięci i opaleni. Aż nie mogłam uwierzyć, że takie miejsce na prawdę istnieje.
Hotel wyglądał jak ten z czasopism podróżniczych. Przywitano nas drinkami, a na głowę włożono wianki z kolorowych kwiatów. Czułam się jak w raju.
Z naszego luksusowego pokoju rozciągał się widok na przepiękny lazurowy ocean. 
Odłożyłam torebkę na jeden z foteli i wyszłam na taras, aby zaciągnąć się morską bryzą.
-Niall, tutaj jest idealnie-rzekłam obracając się do chłopaka, który stał w drzwiach
-Czyli mam rozumieć, ze niespodzianka się udała?-zapytał unosząc jedną brew ku górze i uśmiechając się zadziornie
-Oj udała się, i to jeszcze jak-odparłam kładąc głowę na jego ramieniu i oplatając go ramionami w okół pasa. 
-Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszego miejsca na wakacje-wymruczałam przymykając powieki i rozkoszując się promieniami wschodzącego słońca, które czule pieściły moją twarz. 
-A to dopiero początek atrakcji Kochanie-wyszeptał Nialler całując mnie w czubek głowy i mocno przytulając. 
I niczego więcej do szczęścia mi nie potrzeba. 
Niczego prócz tego Kochanego Idioty i promieni słońca na twarzy.
Niczego prócz świadomości, ze na zawsze pozostaniemy rzem...

***********************************************************************************
Hej Mordki :)
Wiem trochę krótki i nie tego sie spodziewaliście, ale no nie dałam rady jakoś. W ogóle miałam straszny problem z napisaniem go więc wybaczcie :)
Następny postara się jakiś lepszy napisać :) Ale jak wiecie koniec roku i sporo na głowie ma :) Ostatnio skupiałam się jedynie na napisaniu mega nudnego referatu z angielskiego, i to wyczerpało moją wenę :P
Znów zaczynam za dużo mówić...wiec do rzeczy: komentarzy poproszę 30 Słoneczka :D
Kocha Was:*
Wasza Lexy


30 maja 2013

Rozdział 90

Rano obudziłam się w swoim łóżku. Przeciągnęłam się i leniwie wstałam. Za oknem było szaro i ponuro. Przez chwilę myślałam nawet, że jest jeszcze środek nocy, lecz na zegarku widniała już 11.
Tylko jak ja się znalazłam w swoim łóżku?
Niall.
Pomyślałam, a na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. Wskoczyłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Następnie ubrałam luźny dres i wyskoczyłam z pokoju. Przystanęłam przy kolejnych drzwiach po prawej i przystawiłam do nich ucho. Nie usłyszałam nawet najcichszego szmeru.
Bardzo ostrożnie nacisnęłam na klamkę i zajrzałam do środka. Chłopak leżał na łóżku słodko spiąć. Weszłam do pokoju, delikatnie zamknęłam drzwi i na palcach podeszłam do łóżka. Usiadłam na jego brzegu i spojrzałam na twarz Mojego Irlandczyka.
Gdy spał wyglądał tak uroczo. Blond włosy były w kompletnym nieładzie, usta lekko rozchylone, a na policzkach widniały różowe rumieńce.
Boże jak ja go kocham...
Nie mogłam się już dłużej powstrzymać i delikatnie musnęłam jego usta swoimi kładąc się obok. Niall westchnął i wymruczał coś niezrozumiałego. Jednak nadal się nie budził. Przeniosłam swoje pocałunki na jedwabistą skórę szyi blondynka.
-Czy To Ty Księżniczko?-wymruczał obejmując mnie swoimi silnymi ramionami
-Tak Kochanie. Dziękuję, że zaniosłeś mnie wczoraj na górę-odparłam mocno wtulając głowę w zagłębienie jego szyi
-Nie mogłem pozwolić byś spała na kanapie-rzekł całując mnie w czubek głowy, na co zachichotałam
-A dlaczego ze mną nie zostałeś?
-Myślałem, ze po ciężkiej podróży potrzebujesz się porządnie sama wyspać- uniosłam głowę tak by spojrzeć mu w oczy i z uśmiechem wyszeptałam
-Więcej nie myśl, to nie jest Twoja mocna strona-po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem
-Mam nadzieję, ze te wspólne wakacje nas do siebie zbliżą...-wyszeptał patrząc w sufit
-Wiem, ze ostatnio spędzaliśmy bardzo mało czasu razem, ale na pewno będzie tak jak dawniej-zapewniłam go uśmiechając się szeroko
-Masz rację. Więc może zacznijmy sie zbliżać już teraz?-zapytał poruszając zabawnie brwiami
-Co masz na myśli?
-No zawsze dużo się całowaliśmy-odparł z niewinną miną i uniósł głowę zbliżając ją znacznie do mojej. Gdy nasze usta dzieliły milimetry i chłopak przymknął oczy nagle odsunęłam się chcąc go podrażnić jeszcze trochę. Kolejna próba blondasa również poszła na marne, a ja śmiałam się już z niego jak szalona .
-Tak chcesz się bawić?- zapytał retorycznie. Złapał mnie mocno w pasie i obrócił tak, że teraz to on był nade mną. Złapał moje nadgarstki i przycisnął je lekko do materaca po obu stronach mojej głowy, po czym w końcu złączył nasz usta w długo wyczekiwanym pocałunku
-No nareszcie-mruknęłam gdy już się od siebie oderwaliśmy
-To po co były te wszystkie gierki?-zapytał udając oburzonego i lekko powstrzymując śmiech
-Bo ja kocham Cię drażnić-odparłam uśmiechając się najpiękniej jak tylko umiałam
-Eh...i tak nie umiem się na Ciebie gniewać-odparł całując mnie w nos i opadając na materac obok mnie.
-Kiedy wyjeżdżamy?-zapytała obracając się na bok i dokładnie badając wzrokiem każdy szczegół jego twarzy
-Dziś wieczorem.
-A dokąd?
-Niespodzianka-odparł delikatnie gładząc mój policzek. Wywróciłam oczami i podniosłam sie do pozycji siedzącej
-To idę sie spakować
-Ale zaczekaj jeszcze trochę, dopóki nam jeszcze nikt nie przerywa...-wymruczał również siadając i składając delikatne pocałunki na moim ramieniu i kierując się ku szyi.
-No dobra, przekonałeś mnie-wyszeptałam oddychając lekko głowę.
-Liczyłem, ze tak będzie-mruknął znów kładąc się, przyciągając mnie do siebie i mocno przytulając. W jego ramionach było mi tak dobrze. Mogłabym zostać tak już na zawsze.
Niestety nasze romantyczne chwile nie trwały długo, bo już po chwili do pokoju wpadł Lou drąc się jak nienormalny
-Te dzieciaki...-mruknął Niall wzdychając ciężko i kręcąc głową ze zrezygnowaniem
-Masz rację Kochanie, trzeba było ich lepiej wychować-odparłam parskając śmiechem.
Wszyscy zeszliśmy na śniadanie, i dopiero tam znów poczułam tą rodzinną atmosferę. Wszyscy się śmiali wygłupiali i wariowali.
To jest to co kocham w tych ludziach : Zawsze i bez względu na wszystko są sobą.
Po wspólnym posiłku Nialler ruszył ze mną do mojego pokoju. Sam usadzając mnie na łóżku wyjął dużą walizkę i zaczął mnie pakować.
Mimo moich protestów, krzyków i błagań nie pozwolił mi się odzywać na temat tego co mi wybiera.
W końcu już miał mnie tak dość, że nawet zagroził, iż zamknie mnie w łazience. Nie miałam innego wyjścia jak już się zamknął i po prostu nie patrzeć na tą katastrofę. Przyłożyłam głowę do poduszki i z wielkim uśmiechem na ustach zaczęłam przysypiać.
Słyszałam jeszcze wiele szeptów i przekleństw Nialla, lecz moje powieki z sekundy na sekundę stawały się coraz cięższe, i aż w końcu zapadałam w błogi sen...

-Cassie, wstawaj- do moich uszy dobiegł szept. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą uśmiechnięta twarz mojego chłopaka
-Za chwilę jedziemy na lotnisko-wyszepatał mi do ucha całując mnie delikatnie w policzek.
Wstałam, przebrałam się i zaczęłam szukać najpotrzebniejszych rzeczy.
Po 15 minutach byłam gotowa i czekałam już na Niallera na dole pustego już domu. 
Wszyscy pojechali na swoje wczasy. Irlandczyk zapakował walizki do bagażnika samochodu i z uśmiechem rzekł
-No to zaczynamy przygodę...
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Na szczęście ze względu na późną porę nie było korków i szybko dojechaliśmy na lotnisko. Auto zostawiliśmy na podziemnym parkingu lotniska i wraz z bagażami ruszyliśmy na halę odlotów. 
Kilkanaście metrów przed kasą Niall zatrzymał mnie i zaczął nerwowo grzebać po kieszeniach. 
Z sekundy na sekundę coraz bardziej się denerwował. Aż w pewnym momencie z tryumfem na twarzy wydobył małe pudełeczko...

************************************************************************************
Hej Mordki:D
I jak myślicie co  będzie dalej?:P
Tak, kocham się nad Wami znęcać :P Teraz pozostawię Was w niecierpliwości aż...w sumie sama nie wiem:P
Chciałabym znów zacząć dodawać regularnie rozdziały, ale nie wiem czy to wyjdzie. Oczywiście pomożecie mi komentując :P To jak dacie radę hmm...28 komentarzy? :P
A i jeszcze na koniec podziękowanie dla Mojego Narzeczonego :* (Wiesz za co)
Kocha Was
Wasza Ola :*

17 maja 2013

Rozdział 89

Reszta tygodnia zleciała nam wszystkim strasznie szybko. Ostatnie wywiady występy i byliśmy wolni. No oczywiście nie dosłownie...Niestety.
Gdy tylko przebyliśmy długą drogę ze słonecznych i pięknych Włoch i w końcu stanęliśmy na płycie Londyńskiego lotniska byliśmy niewyobrażalnie szczęśliwy  Mimo tego, że padał deszcz i nie było tak ciepło jak tam, to nareszcie byliśmy w domu.
Oczywiście nie obyło się bez reporterów i tłumu fanów. Na szczęście Nasi ochroniarze byli tak wspaniałomyślni i wyciągnęli mnie z tego całego tłumu i niezauważoną zaprowadzili do samochodu. Jak chłopcy to wytrzymują, to nie wiem. Ten pisk, flesze...
Gdy po godzinie udało im się wydostać i wsiedli do auta, byli zmęczeni nie mniej niż po standardowym koncercie. Mieli zmierzwione włosy, powyciągane koszulki, a dłonie mieli ubrudzone markerami i brokatem. Na ich widok wybuchnęłam głośnym śmiechem. Zmierzyli mnie wzrokiem mordercy i wszyscy rzucili się na siedzenia. Niall położył głowę na moich kolanach oddychając ciężko. Zaczęłam głaskać go po głowie i już po chwili słodko spał.
Wszyscy byliśmy zmęczeni. Ten ostatni tydzień był najcięższy, bo musieliśmy  być na wielu wywiadach, koncertach i sesjach, by wywiązać się z umów. Kosztowało nas to sen. Wszyscy odsypiali w wolnych chwilach, których nie było wiele.
Do naszej willi dojechaliśmy dopiero po dwóch godzinach przez te głupie korki
-Niall, Kochanie wstawaj. Jesteśmy w domu-wyszeptałam chłopakowi do ucha, na co otworzył lekko oczy i obrócił głowę tak by patrzeć na mnie
-Taki widok może budzić mnie codziennie-wyszeptał uśmiechając się słodko. Obróciłam twarz i zruciłam go z kolan, bo czułam, ze zaczynam się rumienić, a nie mogę dać mu powodu do nabijania się ze mnie. Jak najszybciej tylko mogłam wyskoczyłam z auta i już chciałam biec do domu, lecz coś mnie zatrzymało. Blondyn chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Objął mnie mocno w pasie i wyszeptał na ucho
-Jesteś urocza gdy się rumienisz-tym spowodował, że rumieniec wrócił na moją twarz
-Chyba powinniśmy iść do reszty...-wyszeptałam zawstydzona
-Masz rację, ale dokończymy tę rozmowę później-odparł łapiąc mnie za rękę i prowadząc ku frontowy drzwiom.
Znów tak na niego reaguję. To dlatego, że dawno nie spędzaliśmy razem czasu. Fakt spaliśmy w jednym łóżku i razem pracowaliśmy, ale to nie była ta sama bliskość. Byliśmy obok siebie, ale nie razem. Mam nadzieję, ze te wakacje sprawią, że będzie jak dawniej...
Moje przemyślenia przerwała Dani, która już wisiała na mojej szyi
-Ale się za Tobą stęskniłyśmy-dołączyła do niej El
-Ja za wami też-wyszeptałam odwzajemniając uścisk. po chwili dołączyli też chłopcy i staliśmy w dużym grupowym miśku. Oczywiście nie obyło się bez łez szczęścia  i to nie tylko z mojej strony. Harry popłakał się jak dziecko i Lou musiał interweniować.
Gdy już w miarę się uspokoiliśmy, usiedliśmy w salonie. Jutro wszyscy wyruszamy na wakacje w zupełnie odmienne miejsca, więc postanowiliśmy spędzić ten wieczór jak zwykle to robiliśmy: Siedząc w salonie, sącząc piwo i śmiejąc się z dennych filmów. 
Lubiliśmy to, bo wtedy byliśmy wszyscy razem. Nigdzie nie ma takiej samej atmosfery jak w naszym domu i z tymi ludźmi.
Po godzinie oglądania zostałam wybrana, aby zrobić nowy popcorn. Niechętnie ruszyłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać jedzenie.
-Teraz możemy dokończyć?-do moich uszu dobiegł głos Nialla. Wystraszona obróciłam się w jego stronę. Stał z zadziornym uśmiechem oparty o framugę, z rękoma w kieszeniach
-Wystraszyłeś mnie-mruknęłam i wróciłam do poprzedniej czynności ignorując go. Chciałam sięgnąć po miskę, lecz blondyn wyprzedził mnie i wykorzystując chwilę mojej nieuwagi przyparł mnie do blatu
-A teraz?-zapytał o mało co nie parskając śmiechem
-Niall, powinniśmy wracać do reszty-szepnęłam próbując go odepchnąć od siebie
-Nie, dopóki mi nie powiesz 
-Czego?
-Co się stało. Rumienisz się gdy powiem Ci komplement. Unikasz mnie. Cassie?-rzekł stając jeszcze bliżej mnie
-J-jaa..-zająknęła się i z rumieńcem spuściła głowę. Chłopak ujął moją twarz w dłonie tym samym zmuszając do spojrzenia w jego oczy. W tym lazurowym oceanie widziałam ogromną miłość...Nie mogąc wytrzymać dłużej po prostu go pocałowałam. Irlandczyk był zaskoczony, nawet bardzo, lecz już po chwili czułam jak się uśmiecha i pogłębia pocałunek. Gdy z żalem oderwaliśmy się od siebie po ra kolejny spojrzałam w te piękne oczy i z szerokim uśmiechem rzekłam
-Kocham Cię
-Jesteś niemożliwa-rzekł wywracając oczami ze śmiechem
-Ale za to mnie kochasz?-zapytałam unosząc brew
-Nie
-To za co?
-Cały czas się nad tym zastanawiam...-odparł bezradnie kręcąc głową, na co uderzyłam go w ramie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Od jutra zaczynają się najlepsze wakacje w naszym życiu. Będzie wspaniale.
-Wiem to
-I jeszcze jedno
-Tak?-zapytałam zaciekawiona
-Tak troszkę też Cię kocham-szepnął cmokając mnie w policzek i uciekł do salonu śmiejąc się jak szalony.
-Co za idiota...-mruknęłam kręcąc głową. 
-Słyszałem!-wydarł się zza ściany, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Moi przyjaciele to kompletni wariaci, ale kocham ich nad życie. Oddam wszystko, zeby mieć ich już zawsze, i zawsze przeżywać te wszystkie zwariowane przygody.

*********************************************************************************
Hej Mordki :D
Wracam z dość długim i pozytywnym rozdziałem.
Niestety mam też złe wieści. Mianowicie, nie komentujecie i jest mi z tego powodu bardzo bardzo przykro. Nawet rozważam zakończenie opowiadania. Jeśli nie chcecie już czytać tego wszystkiego to po prostu napiszcie mi żebym już skończyła bawić się w bloggerkę :P Szczerość jest dla mnie najważniejsza :)
Stwierdziłam, że może wam się po prostu nie chcieć wystukać tych paru słów więc już wiecie co wraca? :P o tak... SZANTAŻE!!! Kocham Was bardzo mocno, i jestem wdzięczna, ze wchodzicie, ale musicie też mnie zrozumieć. To nie jest motywujące, jak wchodzę i nie widzę żadnej opini. Przez to tak długo nie dodaję, bo cały czas mam nadzieje, ze jednak skomentujecie...
Więc na dobry początek zaszalejemy i powiedzmy hmm....25 komentarzy? :P Co Wy na to? :P
Kocham Was i dziękuję tym co komentują :*
Wasza Ola

30 kwietnia 2013

Rozdział 88

Otwarłam zaspane oczy i przeciągnęłam się lekko. Niestety nie zdążyłam nacieszyć się słodkim lenistwem, bo już po chwili do mojego pokoju wparowała cała banda i wskoczyła na moje łóżko.
-Cassie za tydzień wracamy do domu!-wydarł się Lou
-Dobrze, cieszę się, ale nie możemy o tym pogadać za parę godzin jak się już wyśpię?-wymamrotałam naciągając kołdrę na głowę
-Nie ma takiej opcji! wydarł się Zayn- zbieraj się jedziemy do studia a potem na imprezę z chłopakami
-Wiesz co mam o wiele lepszy pomysł-odparłam siadając, a wszystkie oczy zwróciły się ku mnie -wy pójdziecie, a ja się wyśpię-rzuciłam ze słodkim uśmiechem.
Niestety. Nie udało mi się ich przekonać nawet błaganiem i krzykami. Siłą wyciągnęli mnie z łóżka i zanieśli do łazienki. Nie miałam już innego wyjścia, jak ogarnąć sie i iść do pracy. Trasa jest świetna, ale strasznie męcząc. Chłopcy też już mają dość, widzę to. Dobrze, ze to już koniec, należy im się długi urlop.
Ubrałam się i wyszłam do salonu gdzie już wszyscy na mnie czekali. Jedząc przygotowane przez Niallera śniadanie zapytałam:
-Gdzie jedziecie na wakacje?
-Ja obiecałem Dani, że skoczymy razem w jakieś romantyczne miejsce-rzekł dumny z siebie Liam
-Ja i El będziemy robić coś szalonego...jeszcze nie wiem co, ale coś wymyślę-mruknął Lou wzruszając ramionami i uśmiechnął się uroczo
-Ja chyba jadę do Kate-zagaił nieśmiało loczek
-Kto to?-zapytał zdziwiony Zayn
-Znasz ją. To nowa zabawka Hazzy-odparł zadziornie Tommo
-Żadna zabawka, myślę, że to może być coś poważnego...-mruknął oblewając się bordowym rumieńcem, na co wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem
-Niall Zayn, a wy?-zapytał ciekawy Daddy
-Ibiza. Całonocne imprezy i wszędzie dziewczyny...-rozmarzył się Zayn
-Ja zabieram Cassie do...w pewne miejsce-rzekł Niall uśmiechając się słodko i cmokając mnie w policzek
-Serio? dokąd?-zapytałam podekscytowana
-Nie mogę Ci powiedzieć, bo nie będzie niespodzianki-odparł wywracając teatralnie oczyma i wzdychając ciężko.
Ten miły nastrój zepsuł Paul wbiegając jak  szalony i poganiając nas. Nadal miałam do niego żal, bo po tym wszystkim wrócił do mamy. Jest mi z tym źle, wręcz okropnie. Wczoraj gdy Niall zniknął nawet się nie przejęła...Ona jest okropną osobą, jak tata moze z nią wytrzyma...Potrząsnęłam głową, by wyrzucić z niej zbędne myśli i uśmiechnęłam się obserwójąc wesoło śmiejących się przyjaciół.

Po szybkim wywiadzie i spotkaniu z fanami wróciliśmy do hotelu, by przygotować się do tej, jak ją nazwał Zayn "epickiej imprezy". Nie specjalnie miałam ochotę tam iść, ale nie mogłam zawieść chłopców, którzy cieszyli się na tę imprezę, jak małe dzieci na dzień w wesołym miasteczku. Założyła wygodne, lecz w miarę wygodne ciuchy i byłam gotowa.
Gdy weszliśmy do domu w którym odbywała się owa impreza byłam w kompletnym szoku. Było pełno ludzi, strasznie głośna muzyka, alkohol i narkotyki. Nie wiedziałam, że moi przyjaciele obracają się w takim towarzystwie...
Od razu zgubiłam wszystkich, więc po obejściu parokrotnie posiadłości z piwem w ręce wyszłam na taras, by odetchną świeżym powietrzem. Odstawiłam butelkę na bok i oparła się dłońmi o barierkę.  W okół mnie była kompletna pustka. Słychać było tylko przytłumianą muzykę, a wszystko oświetlało blade światło księżyca. Nagle poczułam do biodrach ciepłe dłonie. Dobrze znałam ten dotyk, i uwielbiałam go jak nic innego. Chłopak przywarł do mnie całym ciałem i zaczął błądzić swoimi pełnymi słodkimi wargami po mojej szyi i ramieniu.
-Co Ty robisz?-zapytałam onieśmielona tym jakże zmysłowym i delikatnym dotykiem
-Całuję Cię, a nie widać?-wymruczał ani na chwilę nie przestając
-Przestań, nie możemy-wyszeptałam lekko się od niego odsuwając. Chłopak bardzo ostrożnie obrócił mnie w swoją stronę i oparł swoje czoło o moje
-Dlaczego nie możemy? Przecież jesteśmy tutaj sami-poczułam kolejny pocałunek-i kochamy się. Cassie możemy wszystko. Razem podbijemy świat-wykrzyknął bojowa unosząc rękę. Nie zdążyłam zareagować, a mężczyzna złączył nasze wargi w doskonałym i subtelnym pocałunku. Długo walczyłam, aby nie uledz mu i po prostu poddać się tej chwili, lecz wiedziałam, ze to niewłaściwe miejsce i w końcu udało mi się oderwać od blondyna
-Nie Niall. Czas się zbierać-rzekłam z uśmiechem. Irlandczyk westchnął głęboko i odparł
-Masz rację, to nie najlepsza impreza. A mogę z Tobą dzisiaj spać-zapytał robiąc tą swoją słodką minkę
-Jeśli wytrzeźwiejesz to tak
-Ale ja nie jestem pijany-krzyknął oburzony
-Oczywiście, ze nie...-odparłam śmiejąc się cichu i ciągnąc go za rękę w stronę drzwi...

*********************************************************************************
Hej Mordki
Dziś będzie krótko, zwięźle i na temat, bo jestem w tak ogromnym szoku, ze własnie udało mi się skończyć ten rozdział. Tyle razy próbowałam i nic nie wychodziło, a dzisiaj w około pół godziny w końcu się udało!!! :P
Dziękuję Wam za wszystkie propozycje co do dalszych rozdziałów, jak widzicie wzmianka o wakacjach jest, więc zobaczymy jak to wyjdzie :P
Proszę was bardzo bardzo mocno komentujcie, bo tracę zapał do pisania, i myślę na poważnie o kończeniu opowiadania, bo serio tylko 15 komentarzy, na ponad 100 zaznaczonych w ankiecie czytelników?! Really?!
No to następny pojawi się, jak będzie duuuużo komentarzy :P Dawno nie byłam okropna...
A i jeszcze jedno, zaglądajcie na nowego bloga Kamci :D 
Teraz to już raczej wszystko :D 
Kocham Was
Wasza Ola :**

23 kwietnia 2013

Już rok!!

Cześć Mordki :*
Dziś jest mega wyjątkowy dzień, bo mija rok, odkąd założyłam bloga!!!
Sama się dziwię, ze tak długo wytrwałam, ale jednak :P
Więc chyba te moje wypociny choć troszkę lubicie co? :P 
Bardzo mocno Wam wszystkim dziękuję, za czytanie i komentowanie. Wasza słowa wiele dla mnie znaczą :)

Z okazji urodzin to a spełnię wasza życzenia :P W komentarzach piszcie, co byście chcieli widzieć w kolejnych rozdziałach, a ja wybiorę parę najlepszych pomysłów i coś tam z nich stworze :P Proszę postarajcie się, strasznie mi tym pomożecie :)

Co do kolejnego rozdziału to pojawi się...jeszcze nie wiem kiedy, bo go nie napisałam, do tego jest mało komentarzy, co nie motywuje mnie do pisania, więc mam nadzieję, ze rozumiecie :P
Kocham Was
Wasza Ola :)

14 kwietnia 2013

Rozdział 87


    * Z perspektywy Niall'a*

Błąkałem się bez celu po całym hotelu, lecz w końcu zatrzymałem się na najwyższym piętrze. W końcu korytarza była przyczepiona do ściany metalowa drabinka. Wspiąłem się po niej, ręką otworzyłem klapę w suficie i znalazłem się na dachu.. Nie był to typowy taras widokowy. Żaden z gości nie miał tutaj wstępu, ale ja musiałem tu wejść. Tylko tutaj mnie nie znajdą...
Usiadłem na ciepłym od zachodzącego słońca betonie, a plecami oparłem się o jeden z kominów. Nadal nie rozumiem jak oni mogli mi to zrobić. Mój przyjaciel i dziewczyna którą kocham nad życie...A jeszcze wczoraj twierdziła, ze czuje do mnie to samo...
Wiem, ze ją zraniłem i to bardzo, ale ona teraz wbiłam mi nóż w serce...Przecież mogłem się tego domyślać. Harry ciągle przy niej był. Zawsze doradzał...Pewnie zaraz po naszym rozstaniu to się zaczęło...Ale dlaczego dała mi szansę, skoro jest z Harry'm?
Odchyliłem głowę do tyłu i mocno zacisnąłem powieki aby nie pozwolić łzą wydostać się na zewnątrz.
Jestem slaby, nie potrafię tego już znieść...Od początku przecież wiedziałem, że tak wyjątkowa dziewczyna zasługuje na kogoś lepszego, niż ja...
Skuliłem się obejmując gołymi ramionami kolana i poczułem że po moich policzkach płyną pierwsze, wilgotne oznaki słabości.
A byłem taki szczęśliwy....
Usłyszałem huk i momentalnie poderwałem się na równe nogi
-No stary tu jesteś, tyle cię szukaliśmy-wysapał Harry wdrapując się na dach
-Czego chcesz?-wysyczałem z zaciśniętymi zębami. Chłopak uśmiechnął się lekko odrzucając loki na bok i odparł beztrosko
-Zniknąłeś na parę godzin i wszyscy Cię szukamy, ale tylko ja wiedziałem gdzie będziesz-złość jeszcze bardziej we mnie buzowała, przez beztroskę i dumę w jego głosie. Zacisnąłem dłonie w pięści, podszedłem do niego i wymierzyłem cios w szczękę. Lokaty upał na kolana łapiąc się za obolałe miejsce.
-Stary co Ci do cholery odbiło?-wykrzyknął oburzony
-Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi! Od początku to wszystko planowałeś! Myślisz, ze tak po prostu teraz będzie dobrze?! Może chcesz, żebym Ci dziękował?Uratowałeś mi życie, a teraz je odbierasz? Dlaczego?
-Niall o czym Ty mówisz?
-O Cassie. Wszystko słyszałem-warknąłem czując pod powiekami łzy
-Co słyszałeś?
-Nie udawaj idioty Styles. Słyszałem jak mówisz, ze ją kochasz...obróciłem się i odszedłem parę kroków nie chcąc okazać słabości.
Nie słyszałem nic, więc pewnie była to prawda...
-Niall...-wyszeptał Harry tuż za mną
-Co? Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć ciekawego?-odparłem z ironią
-To wszystko nie było tak...
-Przecież wiem co słyszałem, nie kłam Harry...Wszystko tylko nie kłam
-Wiem, ze brzydzisz się kłamstwa, ale nie kłamię. Jesteśmy przyjaciółmi i nigdy bym Ci czegoś tak okropnego nie zrobił-obróciłem się do niego przodem i czując jeszcze więcej ciepłej cieczy na policzkach ledwo dosłyszalnie zapytałem
-Więc o co w ty wszystkim chodzi?-zielonooki przytulił mnie mocno i wyszeptał do ucha
-Nie mówiłem jej, ze ją kocham, choć to słyszałeś. Pamiętasz Kate z naszych wakacji?-kiwnąłem lekko głową- od tamtej pory często się z nia widywałem i chciałem jej powiedzieć te dwa magiczne słowa, tylko nie wiedziałem jak. Jeszcze nigdy do nikogo tego nie powiedziałem...Kasandra mi pomagała się tylko przemóc ..Nie zrobiła nic złego...
-Naprawdę ?-zapytałem unosząc głowę i patrząc w jego oczy
-Oczywiście, ze tak. Czy kiedykolwiek Cię okłamałem?-zapytał uśmiechając się lekko. Pokręciłem głową i z powrotem przytuliłem się do przyjaciela.
-Przepraszam. Przepraszam, ze miałem Cie za kompletnego dupka, ze Ci nie wierzyłem i że Ci przywaliłem...
-Wcale Ci się nie dziwię. Boisz się, ze ją stracisz, to normalne. Nie martw się, ja ją kocham, ale jak siostrę
-Wieżę Ci Hazz -Wyszeptałem odrywając się od chłopaka
-Dobra a teraz wracajmy, bo ta Twoja dziewczyna zaraz zeświruje-zaśmiał się cicho loczek i ruszyliśmy do apartamentu
Wszyscy siedzieli w salonie. Był nawet Paul z żoną. Gdy weszliśmy wszystkie oczy zwróciły się ku mnie. Kasandra szybko podniosła się z kanapy a po jej policzku spłynęła mała błyszcząca łza. Bez słowa podbiegłem do nie, wziąłem w ramiona mój moją mała Księżniczkę i wyszeptałem jej do ucha:
-Przepraszam, za wszystko. Tak strasznie Cię Kocham i już teraz będzie wszystko dobrze....Obiecuję...

********************************************************************************
Hello Mordki!!
No i nareszcie wszystko się wyjaśniło:P Ale czy na pewno... :P
Chyba taki rozwój akcji wam się spodoba :P
A rozdział się pojawił bo gdybym nie dodała pewien idiota "jebnął by focha" :P
Liczę, ze wam sie spodoba i skomentujecie (klawiatura nie gryzie) :P
No to chyba już w sumie wszystko...
No komentujcie i tak dalej :P
Kocham Was 
Wasza Ola :**